Jak zwykle suwalski festiwal to dla mnie wulkan wrażeń, gejzery doznań i emocji, spełnionych marzeń, zawiedzionych oczekiwań rzecz jasna w sferze muzycznej. Jeden człowiek nie jest w stanie ogarnąć tego wszystkiego co się tam dzieje.
Poniżej kilka zdań bardzo subiektywnych skreślonych na szybko bo jakoś nikt inny nie wpadł na genialny pomysł aby coś napisać o największym festiwalu pod gołym niebem w Polsce.
Kolejność według mojej osobistej skali zachwytu (dwaj pierwsi wykonawcy to równorzędnie pierwsze miejsce).
Kenny Wayne Shepherd Nie ukrywam, że mam do niego wiele sympatii i szacunku, który zaczął się od wydania płyty „10 Days Out” i trwa do dzisiaj. Suwalski koncert, poprzedzony w moim przypadku obecnością na konferencji prasowej, te pozytywne odczucia tylko potwierdził i zwielokrotnił. Co ja mam napisać? Jak to wszystko ogarnąć? Jakich słów użyć? A tu jeszcze Chris Layton za jego plecami.
Ronnie Baker Brooks Jak mi brakuje tego typu koncertów na tym i innych festiwalach!! Elektryczny blues bez konieczności dodawania słowa „rock” aby to dokładnie opisać. W dodatku muzyk skromny, który nie wciska co chwilę słuchaczom tekstów jaki to on jest wspaniały i jak go trzeba uwielbiać. I on i jego zespół pokazują każdym gestem, że po prostu lubią to co robią i cieszą się razem z nami, słuchaczami. Urzekająco ciepła osobowość. Koncert marzenie!
Kasa Chorych koncert rewelacyjny. Z radością po raz kolejny widzę i słyszę jak wiele jest w nich chęci grania czy jak by tego nie nazywać. Bez wątpienia słyszę w ich graniu moc, energię i potencjał, którego nie godzi się zmarnować. Bardzo mnie cieszy set lista – chwalebna przeszłość jest, pamiętamy o niej ale żyjemy tu i teraz i nie ma co się rozczulać.
KSW 4 Blues Zagrali na skromniutkiej scenie ale mnie oczarowali i zaczarowali. To najbardziej kreatywny polski zespół bluesowy!! Ich każdy koncert jaki widziałem był inny, bardzo mi pasuje ich podejście do muzyki. Kilka utworów zagrali w kwartecie z Basią w składzie i wyszło interesująco. Utwór „Goliat” epicki, potężny i miażdżący.
Back To The Roots Francuzi kolejny raz w Suwałkach. Akustyczny skład a ile w ich muzyce energii, radości, kreatywności, dobrej zabawy. Tak na marginesie zauważam, że kiedy przyjeżdżają do nas wykonawcy z innych części globusa prezentują mocno inne spojrzenie na bluesa. Oni tam u siebie nie mięli ani Dżemu ani Nalepy ani Chojnackiego i to co proponują jest tak przyjemnie inne choćby w wyborze standardów.
JJ Band Tu jest ich miejsce – na dużych scenach, dużych festiwali - nie tylko polskich. Od lat powtarzam, że to najlepszy polski zespół elektrycznego bluesa! Czy Joanna Kaniewska wniosła wartość dodaną? Z pewnością w tych utworach Breakoutów ze słowami napisanymi dla kobiety tak. Chociaż „W co mam wierzyć” w interpretacji Karoliny Cygonek jest nie do pobicia. Miło zauważyć, że zastępstwo za bębnami absolutnie godne.
Cotton Wing, Teksasy Tu w pakiecie nie żeby sugerować, że grają to samo czy tak samo ale mają wiele wspólnego. W obu ekipach bardzo interesujący wokaliści i dodatkowo harmonijkarze, oba zespoły mocno stawiają na kompozycje autorskie, oba zespoły doskonale czują scenę i potrafią zaintrygować słuchacza swoją muzyką. Wielce im kibicuję.
Wojtek Klich Trio bardzo ciekawa propozycja. Wokalista z niego ... ale wrażliwość bardzo pasująca do mojej.
Blackberry Brothers Kiedy podczas nocnego koncertu zagrali „With a Little Help from My Friends” w tej cockerowej wersji doprawionej „jeżynowym sosem” pomyślałem że za chwilę lokal eksploduje i poleci w kosmos. Tak na marginesie warto zwrócić uwagę jak bardzo przedpołudniowe koncerty różnią się od tych wieczornych i dlaczego.
A na samym końcu mojej listy znalazł się Maciej Lipina. Nudny, beznamiętny, bezjajeczny koncert wypełniony kompletnie niespójną mieszanką utworów swoich i obcych. Zagranie na początku koncertu (3 czy 4 w kolejności) dżemowej „Cegły” jak dla mnie był rozpaczliwą próbą ratowania tego czego nie da się uratować.
Konkurs wygrał Sosnowski. Zasłużenie.