autor: Oldjazzman » grudnia 9, 2014, 6:35 pm
W tamtych czasach tj. w latach sześćdziesiątych jazz gościł czasem w Filharmonii ale już nie w postaci Jazz Jamboree. Pamiętam też np. bardzo ciekawy koncert Connonballa Adderleya z zespołem na którym też siedziałem z otwartą japą. W tym zespole był też Nat Adderley na trąbce - brat Connonballa. Nasi muzycy jazzowi też miewali tam koncerty. Np. na jednym z nich 8 marca (roku nie pamiętam) perkusista jeszcze wtedy - Andrzej Dąbrowski, przed występem zespołu oznajmił wszem i wobec, że każde uderzenie w czynel Paniom dedykuje. Fajne czasy.......A zadyma z Big City Blues na tym Jazz Jamboree w Filharmonii polegała na tym, że grzeczne towarzystwo, jak przystało na atmosferę tego miejsca słuchając w skupieniu jazzmanów, po kilku taktach Big City Blues wpadło w atawizm. Przekaz energii rytmicznej ze sceny odarł z powagi prawie wszystkich na widowni. Powiewały marynarki, ludzie zrywali się z miejsc, sala tupała w rytm a porządkowi w smokingach nie wiedzieli co się dzieje. W następnych dniach ten "horror" był opisany w mediach z wiadomym komentarzem i szukaniem winnych kto tych "dzikusów" tam zaprosił, gdyż dopuszczono się takiego zbeszczeszczenia tego miejsca. Ten fakt i szereg innych ciekawych opisuje we właściwy sobie sposób Wojciech Mann w swojej książce, którą polecam. Tytuł o ile dobrze pamiętam -"Jak nie zostałem saksofonistą".
Jeszcze raz pozdrawiam