autor: Jurek Muszynski » czerwca 8, 2011, 12:29 pm
Trochę stanę tutaj Robert w opozycji z Twoim zdaniem nt. minimum socjalnego.
Moglibyśmy przyjąć, że mamy po prostu za mały rynek i nie ma w nim miejsca na życie z bluesa. Ot - grywa się go amatorsko co piątek po pracy, jak niegdysiejsi czarni pracownicy amerykańskich plantacji. Mieli o tyle łatwiej, że nie było gier komputerowych ani mp3 - więc muzyka na żywo była jedną z niewielu rozrywek, obok obmacywania panien w krzakach.
Zgodziłbym się na zamknięcie sprawy powyższym akapitem, gdyby nie oglądane na codzień "polskie" podejście do biznesu i wszelakiego działania. Jesteśmy pierwszym dorosłym pokoleniem żyjącym w kapitaliźmie. I nie nauczyliśmy się, że jeżeli sami czegoś nie zrobimy porządnie, to nikt za nas tego nie zrobi. Szef klubu nie wiesza plakatów? Możemy na niego ponarzekać na forum, ale lepiej zrobić to samemu. Nikt nie chce zainwestować w młodą kapelę? Rzucić fajki i uzbierać na studio i plakaty. Nie przychodzą na nasze koncerty? Nagrać na telefon nasz występ i zobaczyć jak to naprawdę wygląda. Nie płacą gaży? Grać za piwo albo za darmo. Dlatego, że to jest nasz i tylko nasz - muzyków interes, żeby nauczyć się grać! A z przykrością stwierdzam, że nie ma w Polsce zespołu, za którego koncert bym zapłacił, włącznie oczywiście z moim własnym.
Ten temat rozwinąłem trochę w wątku o spółdzielni.
Podsumowując: jak zauważył Paweł Stomma, czasy łatwego dorobienia są już dawno za nami. Jest ostra konkurencja, nie tyle nawet wśród samych muzyków, co ze strony innych form rozrywki. Nikt za nas nie uczyni naszej propozycji atrakcyjną. Obmacywanie panien zostało, ale oprócz gier komputerowych i mp3 jest jeszcze kino 5D. A rynek malutki i poziom słyszenia Kowalskiego - oj, mizerniutki.
Jeszcze na koniec polecę Wam film El Sistema - o szkołach muzycznych w Wenezueli i jaki jest efekt po 30 latach. Do takiego sukcesu potrzebny jest ktoś, kto mimo otoczenia potrafi schować własne ego do kieszeni i po prostu działa.