Niestety moja 4-osobowa kompania nie dotrwała do końca Festiwalu, bo mocno doświadczyły nas ulewy z piorunami - w ciągu dnia próbowaliśmy połazić po górach i .... wymiękliśmy. W sobotę poznaliśmy nową definicję "bycia przemoczonym do suchej nitki".
W rezultacie byłem tylko na czwartkowym jamie i piątkowym koncercie - Aśka Pilarska i zespół w znakomitej formie, choć szkoda, że stary/nowy harmonijkarz, Kura, grał tylko na przesterowanym brzmieniu - przydałoby się więcej dźwięków akustycznych.
Na początku koncertu Martyny Jakubowicz lunęło tak, że hej, ale dali radę, i to jak!
Szacunek dla Jaśka Gałacha, Muzzy'ego i akordeonisty - tworzyli wspaniały akompaniament i solówki. Szkoda, że paskudna pogoda popsuła przyjemność przebywania w tak pięknych okolicznościach przyrody.
Na następnym festiwalu (Harmonica Bridge) powinienem już mieć forumową koszulkę, więc będzie łatwiej się odnaleźć