Dziękuję za dotychczasową ocenę. Dzięki za krytykę. Wezmę ją sobie do serducha. Co do solówek faktycznie jadę na żywca. Może to wada może zaleta sam nie wiem. To pozostałość po wymiataniu intrumentalnego rocka i trzaskaniu po skalach pentatonicznej, bluesowej oraz 7 stopniowych "Jońskiej, Doryckiej itd." Fakt często zapędzam się tak, że zapominam o tym, że jeszcze muszę zagrać jakiś motyw główny, no i powtórzyć go kilka razy
. Co do basu kolega ma rację. Gdybyśmy razem siedli do tego kawałka może wyglądałby on nieco inaczej. Niestety to jest wada komponowania "domowego". Dalej skrytykuję się już sam. Grając lata na gitarze zawsze wiodącym był dla mnie aspekt techniki grania. Nauka szybkiego wymiatania, aby dorównać Malmsteenowi czy też Vai-owi.
Sam się teraz na tym łapię, że chcąc zagrać np. spokojnego bluesa, zaczynam szaleć z solówką idąc na szybkość i waląc np po skalach, które już do bluesa za bardzo nie pasują, do tego ładuję tapping
) przez co kawałek traci swój bluesowy klimat. Nie wiem chyba skrzywiłem się już stylistycznie do tego stopnia, że nie odnajdę się już w bluesie.
Pozdrawiam.