Chciałem już wcześniej zabrać poważniejszy głos w tej sprawie, ale jakoś ciągle brakuje mi czasu ostatnio, no i może lepiej unikać pewnych drażliwych tematów, bo może komuś się podpadnie, albo co gorsza będzie trzeba czytać całe noce i odpowiadać dłuugimi postami...
No ale chciałbym odpowiedzieć blueska, więc chyba czas jednak zaryzykować, napisać szerzej i przy okazji wytłumaczyć z narzekań na frekwencję w stolycy, tudzież innych rzeczy...
Przy okazji próbuje też odpowiedzieć Tomkowi, a zarazem (nawet) sobie (o zgrozo)...
Proponuję moderatorowi, by począwszy od uwagi Krzysztofa Gadomskiego o koncercie w Stodole, przerzucić dyskusję do nowej zakładki np. pod tytułem
Słaba frekwencja i aktywność w Warszawie
- albo coś takiego... Oczywiście ten post też.
FREKWENCJA
Podtrzymuje moje zdanie, że stolica jest mało aktywna, i życzenie żeby frekwencja na koncertach bluesowych była lepsza.
Krzysztofie, Dżem w stodole to dla mnie wyjątek, trochę inna kategoria. Czepnąłem się trochę Krzysztofa apropos Akwarium, ale nie poszło o jego nieobecność tylko o inną sprawę, która pojawiła się przy okazji, lecz w postach prywatnych, i tam niech zostanie.
Bywam dość regularnie na koncertach różnych wykonawców, także tych, którzy przyjeżdżają z zagranicy czy po prostu goszczą w Warszawie bardzo rzadko, no i poza Nocną Zmianą Bluesa obchodzącą jubileusz, otrzymującą nagrody, często obecną w mediach i ściągającą tłumy (także do Tygmontu), no to nie przypominam sobie zbyt wielu imprez z frekwencją, którą bym uznał za świetną w wielkiej metropolii z dobrą komunikacją nocną itd. Mam niestety duże oczekiwania
Oczywiście, jak zawsze, przyczyn może być wiele, komuś mogą nie odpowiadać dani wykonawcy, komuś miejsce koncertu albo organizator, jeszcze komuś np. cena biletu czy czas. Mamy bardzo mało imprez, które odbywają się w najlepsze dni tygodnia czyli piątki i soboty. W te dni dominują bewzględnie w Warszawie imprezy klubowe, dj-e, karaoke.
Ja czasami mogę chodzić na koncerty w poniedziałki czy czwartki nawet o dość późnej godzinie typu 21:00, ale rozumiem, że nie wszystkim to pasuje. Jakbym wstawał do pracy o 6 czy 7 rano to też bym pewnie nie chodził na nie tak często. Ale i w Tygmoncie (w dużej sali) i Akwarium upierają się przy 21:00.
MAGDA I BLUES W TYGMONCIE
Tak się zdarzyło, że od kilkunastu miesięcy pracuję popołudniami po sąsiędzku (dosłownie za ścianą Tygmontu), więc mogę po zajęciach wpadać tam często na koncerty, śledzę zapowiedzi, robię zdjęcia i różne foto-relacje itp. Wszystko jak do tej pory społecznie niestety w ramach naiwnej chęci promowania muzyki i koncertów. Jeśli zaglądasz tu często, to chyba zauważyłaś, że zapraszałem (ktoś może powiedzieć promowałem) na różne koncerty, także jazzowe. Skoro czytasz zaproszenia i bywasz w Tygmoncie, może byłoby miło jakbyś czasami dała znać i napisała choć jedno zdanie, albo się dała rozpoznać na koncercie, to by człowiek nie miał wrażenia, że funkcjonuje w jakiejś próżni, bierności i obojętności...
Blueska,
jeśli wysłałem o jeden post za dużo albo jakoś przesadziłem z reklamowaniem któregoś koncertu, no to Cię przepraszam. Ktoś powiedział, że tylko ci, co nic nie robią, nie popełniają błędów. Mi niektóre posty Tomka też się nie podobają, zwracono mu już chyba nieraz uwagę, ale Tomek ma swój eee... jakby to nazwać? no... taki "styl" zapraszania od lat i chyba już nie jest reformowalny
.
Na jego usprawiedliwienie (i po części moje) przypomnę tylko, że kilka lat temu koncertów bluesowych w Warszawie było baaardzo mało, a jeszcze 14 miesięcy temu nie było w Tygmoncie bluesa chyba w ogóle, nie licząc koncertów Kadabry! Jak Tygmont to jazz, jazz, i tylko jazz! I nadal jest tam dość konserwatywne podejście pod tym względem. Na świecie w dobrych klubach jazzowych występują wykonawcy także z innych gatunków, bywają różne projekty fusion typu jazzmani + world music albo jazzmani + bluesmani itd. W Tygmoncie raczej się z tym nie spotkałem, a w Akwarium owszem tak. Za to słabo jest tam z frekwencją, gra się za bilety, bywa jakoś sztywno. A jakie tam było podejście do bluesa kiedyś, kiedyś tam, to Ci kiedyś, kiedyś tam opowiem, jak się spotkamy. Czasami tak bywa z terminami, że się źle układają, ale to też temat skomplikowany i na inną rozmowę.
W listopadzie zeszłego roku Magda Piskorczyk dała pierwszy koncert w Tygmoncie, przebojem weszła do klubu i zdobyła sympatię szefów (to było tak niedawno!). Nie wiem, czy powinienem o tym pisać, ale obok no chyba 3 absolutnie pierwszoligowych w Polsce jazzmanów, Magda pojawia się w Tygmoncie najczęściej. To jest prawdziwy ewenement! Napisałem: "nie wiem", bo niektórych jazzmanów już to zdenerwowało i, a jednak napiszę, a co tam, zdenerwowało także znanego bluesmana, którego tam nie zapraszano. Jeśli to kogoś irytuje, no to cóż, tylko współczuję...
Jeszcze 1,5 roku temu bym w ogóle nie był sobie w stanie tego wyobrazić. Dzięki talentowi i muzyce Magdy (PRZEDE WSZYSTKIM), jej wspaniałym, wiernym i coraz liczniejszym fanom, no i uporowi Tomka, udało się. Dodam, że owi fani, to (z tego co obserwuje) w większości osoby, które fanami bluesa jako takiego nie były i część z nich nie jest nimi nadal (ale akurat Magdy muza im bardzo pasuje), a część się z tą muzyką właśnie zaprzyjaźna, właśnie dzięki Magdzie. Może się mylę i może jednak jest tam więcej fanów bluesa i to obecnych na tym forum, tylko się nie ujawniają łatwo... do czasu...
A potem w Tygmoncie pojawili się inni: mieliśmy Dzień Bluesa (rzekłbym że Tomek uratował 16 września Warszawiaków przed kompromitacją i Dniem Bluesa bez bluesa), Warszawskie Noce Bluesowe robione przez studentów w czwartki, no i teraz te Tomka niedziele. Blues stał się mile widziany w Tygmoncie (pokazaliśmy że jesteśmy, żyjemy, interesujemy się, wspieramy, przychodzimy i się dobrze bawimy), ale niestety jednocześnie szefowie klubu postanowili wcisnąć go do małej, zakopconej salki na górze ze słupkami zasłaniającymi pół sceny (no to teraz pojechałem po bandzie i nieźle przegiąłem z tą natarczywą reklamą, tłumy ruszą niewyobrażalne, by to zobaczyć, ale Tomek jest bystry i pewnie już robi trick podpatrzony w Memphis i przesuwa koncert na 15:00
... ).
Ech... właśnie dotarły do mnie poważne wieści, że może i w Tygmoncie będą bilety od Nowego Roku, więc dzisiejsza oczywistość Twego wyboru, Blueska (Tygmont za darmo czy Akwarium lub inny klub za pieniążki) może wkrótce już nie być oczywista. Bo może od nowego roku znów nie będzie żadnego wyboru i wrócimy do punktu wyjścia i nie słuchania/szukania miejsca.
Muzycy, którzy nie sprzedają dziesiątków tysięcy płyt i nie goszczą na codzień w radiu/TV może też by woleli, żeby nie było biletów na ich koncerty, bo może to zachęci więcej osób, bo może sprzedadzą płyty i chociaż w ten sposób coś zarobią, a nie tylko zagrają za stawkę w niewielkim stopniu wykraczającą poza koszta podróży, transportu itd.
Ale znam też takich, którzy się denerwują w Tygmoncie przypadkowymi gośćmi, hałasami i postulują jednak bilety. Każde rozwiązanie ma swoje plusy i minusy.
KLUB BLUESOWY W WARSZAWIE?
Mamy już kluby bluesowe w kilku miejscach w Polsce, a w takiej olbrzymiej Warszawie nie. I patrząc na frekwencję, no i aktywność braci warszawskiej, no to nie widzę za bardzo możliwości... I nie widzę chętnych narazie, no poza Tomkiem, któremu chyba śni się takie miejsce od dawna. Ale, powiem szczerze, ja bym chyba nie zaryzykował z takim interesem, nawet jakbym wygrał w lotto z potrójną kumulacją.
Ucieszyłem się, gdy dowiedziałem się o stawianiu Hard Rock Cafe w Warszawie, miał być wielki klub w super miejscu... no i jest mnóstwo miejsca, frekwencja i gwar rozmów niesamowite, ale zaprojektowane to jest zdecydowanie nie na koncerty, no chyba że na łojenie jakiegoś głośnego rocka. Dziesiątki zakamarków, poziomów i przeszkód i w efekcie kilka stolików przed sceną, które mają kontakt z wykonawcą.
NADMIAR GORSZY OD BRAKU?
Blueska,
na Twoim miejscu, skoro lubisz Magdy muzykę, cieszyłbym się, że się coś dzieje i że masz wybór, że możesz wybrać miejsce czy termin dla Ciebie lepsze. Przecież to było nie tak dawno, jak się trzeba było upychać w maleńkim Heliconie JC, dopóki sąsiedzi HJC nie zaczeli narzekać na hałasy i dzwonić na policję, wtedy koncerty się skończyły i długo nie było nic. Oby to się nie powtórzyło...
Nie wiem Blueska,
czy udało mi się klarownie odpowiedzieć na pytanie (Co mi daje Akwarium, gdy...) i inne Twoje uwagi... Problem jest nieco poważniejszy i szerszy.
Koledzy z PSB Mazowsze od kilku lat szukają dobrego miejsca na WBNy i wciąż nie mogą go znaleźć. Pewnie zauważyłaś, że kiedyś mieliśmy znacznie częściej WBNy... Mi się marzy miejsce typu Fabryka Trzciny, ale chyba mocno bujam w obłokach...
WARSZAWA NA FORUM
Jak zaglądam na forum Okolice Bluesa to odnoszę wrażenie, że poza może kilkoma osobami bardzo regularnie się tu udzielającymi (jak widać może za bardzo dla innych), prawie w ogóle nas tu NIE MA, zwłaszcza biorąc pod uwagę liczbę mieszkańców. Zauważyłem, że o audycjach Sławka Turkowskiego (radio jazz fale radiowe Warszawa i Kraków) oraz ważniejszych koncertach w Warszawie, np. WBNy często dyskutuje znacznie, znacznie więcej fanów bluesa spoza Warszawy niż ze stolicy. Jak czytam, co się dzieje we Wrocławiu czy Ostrowie Wielkopolskim, to czasami tylko sobie mogę pomarzyć o tylu koncertach, jamach, pogaduchach na forum itd. No oczywiście można znaleźć setki gorszych przykładów...
BLUES W MEDIACH W WARSZAWIE
W Warszawie mnóstwo się dzieje w ogóle, codziennie dziesiątki imprez, i jest bardzo trudno przebić się w mediach z informacją o imprezie bluesowej. Jeśli nie próbowałaś, spróbuj, a przekonasz się. Może wtedy poczytasz "natarczywe zapowiedzi" z większą dozą wyrozumiałości.
J.J. Band jest zespołem, który na tym forum chyba wszyscy znają, ma muzyków rewelacyjnych, zbierają w bluesowych ankietach mnóstwo nagród, niektórzy nawet nie tylko w ankietach bluesowych (brawo!). A koncertują w Warszawie raz na pół roku, albo i rok. Byli w lecie w Lapidarium, miejsce świetne - centrum starówki, duża scena, niedziela, godzina bardzo dobra, bo w miarę wczesna, więc po koncercie można wrócić do domu spokojnie, bilety niezbyt drogie, impreza cykliczna, a tłumów... nie było. ;( Też się zastanawiałem, dlaczego przybyło tak mało fanów bluesa (jak na taki zespół). No chyba nie wszyscy byli na wakacjach... Byłem zły na media, zwłąszcza Gazetę Wyborczą, w której tradycyjnie nie żałowali miejsca na jakąś III ligę klubową, jakieś pseudogwiazdy z zagranicy, a o "naszych" JJejach ani zdania...
Gdyby grali w Tygmoncie co miesiąc, to pewnie też bym rozsyłał wieści gdzie się da i tak jak umiem, bo po prostu ich bardzo cenię. Ale niestety nie grają. Wspieram WBNy i inne imprezy, jednak więcej czasu nie mogę poświęcić na promowanie bluesa. Jak ktoś chce wspierać innego wykonawcę w stolicy, niech to robi, mi nie będzie przeszkadzał, a pewnie ucieszy.
No tak się zdarzyło, że Magda ostatnio często się pojawia w różnych mediach, ale chyba to dobrze? Mam wielką nadzieję, że nasz nowy Warszawiak czyli Bartek Łęczycki też będzie coraz częściej w radiu - nie tylko u Sławka w FTB - bo nie dosć, że gra pięknie, to jeszcze ładnie i ciekawie mówi. Co oznacza, że jak będę o czymś wiedział zawczasu, no to niestety będę go promował w ramach kolejnego czynu społecznego...
Hoodoo Band wciąż nie przyjechał do stolicy, a ja już ponad pół roku temu zacząłem robić im reklamę
Itd.
Ale się rozpisałem... Sławek Turkowski chciał, żebym więcej pisał, ale chyba nie była to dobra sugestia...