Nota bene...
Tak sobie przeglądam tą dyskusję i muszę stwierdzić, że trzeba być niezłym tchórzem, hipokrytą i nie wiem kim jeszcze, żeby logować się tu jako gość, wkładać kij w mrowisko i tak zaciekle bluzgać kogoś o kim parę osób OŚMIELIŁO się pozytywnie wypowiedzieć, za wszelką cenę starając się udowodnić im, że nie mają racji.
Podejrzewam, że to neurotyczna potrzeba odreagowania własnych frustracji i dowartościowania się ("muzyk"," fan", pewnie następny będzie "ekspert"...).
Mam nieodparte wrażenie, że ta osoba uczestniczy również otwarcie w tej dyskusji, pisząc
de facto sama do siebie... to takie schizofreniczne...
Nie wiem, sam jestem nowy tutaj i nie znam układów, układzików, sympatii, animozji itp. ale nie wątpię, że takie relacje zachodzą - to normalne.
Abstrahując jednak - dlaczego ktoś boi się przedstawić swoje zdanie otwarcie? Ciężko pojąć.
Może to "członek" jekiegoś Polskiego Towarzystwa Bluesologicznego (najprawdopodobniej Frakcji Walczącej o cośtam), które na dodatek działa jeszcze w podziemiu - skoro musi pisać anonimowo...
PS. Jeślibyś i we mnie fanie chciał czymś rzucić, to spróbuj podnieść przyłbicę - może jeszcze nie zardzewiała... To nie boli, a niewykluczone, że nawet lepiej się poczujesz...
Podejrzewam raczej, że będzie ciężko, ale i tak poszukasz okazji, żeby se jeszcze kogoś opluć...
Pozdrawiam (wszystkich forumowiczów...)