Jak obiecałem napiszę recenzję. Otwieram pudełko. Rozwijam folię i wyciągam gitarę w miękkim futerale z wielkim napisem Mayones Guitars. Futerał jest cieńki aczkolwiek wystarczający. Może kiedyś zapewnię sobie hard case'a jakiegoś. Wracajmy jednak do rzeczy... W kieszeni znalazłem gwarancję wraz z paragonami. Nie było końcówek strap-locków i jak się później okazało nie był zamontowany push-pull do rozłączania cewek (Dlatego w tej chwili moje wiosełko jest w Gdańsku. Wróci w wtorek) Nareszcie otworzyłem ten pokrowiec.
Moim oczom ukazała się piękna ciemna wiśnia i czarny gryf. Po prostu piękne. Do tego te trapezy i srebrny osprzęt
Zdjęcie nigdy tego nie odda. Niestety robiłem komórką, bo niestety rodziciele niezbyt często dopuszczają mnie do cyfrówki.
Teraz część najważniejsza. Wziąłem moje cudo do łapy. Leży świetnie gryf chudy jak dla mnie (choć nie wiem, to jest jedyna moja gitara elektryczna, a na nie wielu światowej klasy grałem). Na dodatek gitara jest świetnie wyważona. Po puszczeniu jej z ręki na pasku jest idealnie prosto, a nie jak w normalny SG leci na gryf. Z samej dechy brzmi bardzo wyraziście i mięsiście oraz nad wyraz głośno. Struny nisko zawieszone. W mig nauczyłem się kilku piosenek, które sprawiały mi trudność na moim akustyku. Wszystko oczywiście nastrojone tunerem elektronicznym
Nie miałem wtedy wzmacniacz w domu, więc musiałem wyczekać dwa krótkie dzionki do poniedziałku, gdzie miałem się wybrać do muzycznego i mojego nauczyciela.
W sklepie wybrałem jako sprzęt Hartke BigPiggyBack, co miało być przedsmakiem tego co miało dopiero nastąpić. Podpinając się doceniłem umieszczenie gniazda. Następując na kabel nie sposób wyrwać go razem z gniazdem
Tutaj na wstępie wielki plus. Podłączam, kilka uderzeń w struny. Reguluje czysty. Wybieram Treble i zaczynam grać jakąś piosenkę Guns'n'Roses. Pobawiłem się nieco tonem, ale uznałem, że dla mnie tak wielkiej różnicy nie ma, więc dałem na zero. To zaczynam zabawę - przełączam się między jednym, a drugim przetwornikiem. Bardzo spodobał mi się ten przy mostku (SH-55) i przy szyjce (SH-2 puszka). Co do soundu zwarty i mięsisty
Spełnił w 100% moje oczekiwania. Potem coś na Dropped D i przesterze z repertuarów System of a Down i Linkin Park. Brzmiało świetnie. Jednak chciałem jeszcze potestować na cleanie. Wróciłem więc do standardowego strojenia. Pograłem sobie kilka utworów RHCP. Powiem krótko, to było to! Ze względu na małą ilość czasu zebrałem się i w podskokach (to tylko metafora
) ruszyłem na lekcję.
Po przywitaniu się i pokazaniu sprzętu, zdecydowaliśmy się pobawić moją zabawką. Wszystko zostało odpalone na Randallu RG50TC. Najpierw trochę zabawy na cleanie. Świetnie =) W pokoju rozbrzmiały świetne ballady rockowe i zarówno bardziej zadziorny rock'n'roll i blues. Na przesterku zdominowały utwory min. Marka Knopflera. Troszkę wcześniej mój nauczyciel wyciągnął z futerału swojego Gibsona SG. Rozpoczął się proces porównywania.
Różnicy wg mnie i nauczyciela praktycznie nie było, po za tym, że moja gitarka miała sound trochę bardziej zwarty i mięsisty
Więcej fotek potem
Jak już wróci z Gdańska
Przetestuje rozłączanie cewek!
No i skomentujcie recenzje
Jestem cynicznym nihilistą - nie jest mi wcale przykro, że Ci to przeszkadza.