A ja byłem, widziałem i się wypowiem.
Najbardziej boli, że bluesa na tej imprezie nie było w ogóle. W ogóle. No ale trudno.
Koncert Kraków Street Band był bardzo udany i zgromadził całkiem sporo ludzi. Były dwa bisy - a na drugim wszyscy stali i się bujali. Sam Wiśnia wydawał się być zaskoczony
Co do poprzedników... pierwszy koncert to lokalni muzycy, grający przede wszystkim covery Nalepy, na gitarę akustyczną i saksofon, w strugach deszczu. Drugi zespół to zupełnie przeciętna orkiestra, bardziej nadająca się na wesele. No cóż. Zastanawiałem się co ja tam robię. Ale wiedziałem co - czekam na Kraków Street Band...
Sobota. Ci, którzy mieli tutaj zadowolić ortodoksów, zagrali po swojemu. Hubert Szczęsny z młodymi kolegami w dość spokojnym repertuarze, kojarzącym mi się z brit-rockiem, alt-rockiem, Oasis i tego typu brzmieniami. Przyzwoicie, choć ja osobiście trochę się nudziłem. Potem Makar - tu wiadomo, że się nie nudziłem. Zagrali dobry rockowy koncert, choć ten sprzed roku na małej scenie zrobił na mnie jeszcze większe wrażenie. Kolejną orkiestrę przezornie sobie odpuściłem, więc nie wiem. Wróciłem na "gwiazdę wieczoru". Czułem się jak na rekonstrukcji historycznej. Może o to chodziło? Wszyscy na picuś-glancuś, fraki, garnitury, charakterystyczna maniera p. Młynarskiego. Lubię jazz, ale bardziej ten zadymiony, knajpiany, rozimprowizowany. A tutaj... sztywno, sztywno i wszyscy grali z nut. Ciężko zatem mi to ocenić...
... bo cały czas się zastanawiałem, co ja tu robię. I dlaczego gdzieś tam na chorągiewkach powiewa napis "blues". Może gdyby nie to, mój odbiór tego byłby inny. A tak tylko została irytacja i patrzenie z płaczem, co zrobiono z niegdyś wielkim świętem bluesa w Olsztynie.
Frekwencja mnie trochę zaskoczyła. Na plus. Szału nie było, z 300-400 osób na oko. Ale spodziewałem się jeszcze mniej. Miałem wrażenie, że po Makarze część wyszła i nie wróciła. Z kolei niektórzy chyba przyszli dopiero na ostatni koncert. A więc możliwe, że biletów sprzedano troszkę więcej.
Cóż, generalnie byłem zażenowany tą imprezą i w sumie mogłoby jej nie być.