Byłem tam i przyznać się muszę , że nieco zasmuciła mnie ta recenzja Rocken'a , którego szanuję i lubię
Rzeczywiście tak to wyglądało , nieco senny początek klimatycznie , nie za głośno , jak w klubie małym gdzieś na małej ulicy np. w Nowym Orleanie , przyćmione światła z dominującym niebieskim ..
Nawet mnie to ujęło , bo z reguły u nas ambicją każdego akustyka jest pokazanie od początku kto tu rządzi .
Mogłem o tym powiedzieć bez wysiłku mojemu koledze , z reguły trzeba mocno się wydrzeć do ucha takowemu.
Średnia wieku czcigodna , acz byli też tacy ..co to przyszli potańczyć i sie pogibać z panienkami oraz drinkiem.
Ja pojechałem poszukać muzyki , Duke'a , spotkać takich samych ludzi .. i znalazłem .
Skąd moje bezkrytyczne podejście do całości ? Bo wiem ile kosztuje zorganizowanie takiego koncertu , bo bardzo lubię nutki wysyłane przez Robillarda ..te niebanalne skale i wędrówki po nich ..
Nie podejrzewam też , by tej klasy artysta świadomie ułożył taki scenariusz w celu, niby, zepsucia sztuki.
To się rozwijało i nawarstwiało i polepszało z minuty na minutę , a tych było do naszej dyspozycji grubo powyżej 2 godzin - tak się dozuje dramaturgię i dlatego na koniec ludziom było najmilej , tak ma być
Coraz więcej świateł , coraz głośniej i żwawiej , coraz więcej radości i kontaktu tak na scenie , jak i pod nią i pomiędzy w/w . Zagrali zawodowo , bez skakania na główkę w tłum , z szacunkiem dla nas i muzyki.
Co do gitary .. Strat był jeden , ale za to jaki ładny i brokatowy
Pamiętając poprzedni koncert Duke'a w 2008 roku - brakowało mi bardzo saksofonów Doug'a James'a ..
Ale to już tylko moje prywatne odczucie skrzywionego na punkcie dmuchawców
Był blues i bardzo dużo przy nim jazzu , stąd być może to moje nawiązanie do Nowego Orleanu ?
Zawsze będą różne opinie na ten sam temat i ja już sobie lepiej pójdę
A na każdy kolejny koncert Duke'a pobiegnę z radością , amen.