autor: Oldjazzman » maja 29, 2017, 10:15 am
Aby dopiąć temat w kilku zdaniach opiszę jakimi kryteriami posługuję się w ocenie profesji muzyków parających się jazzem, bluesem oraz muzyką pop w szerokim pojęciu. Pominę tu truizm, jakim jest konieczność posiadania wiedzy o skalach bluesowych np. dla bluesmanów i umiejętności ich wykorzystania. Chodzi mnie głównie o to, dlaczego większość dzisiejszej młodzieży muzycznej, czyli też w tej liczbie potencjalnych w przyszłości profesjonalistów zadziwia mnie swoją indolencją w znajomości podstawowych zasad rzemiosła muzycznego. Muzyk jazzowy, bluesowy itp. powinien potrafić zagrać albo z głowy od razu prostą melodyjkę i tych zaliczam do górnej półki albo zagrać w miarę szybko, bez mozolnego ćwiczenia to co ma przed oczyma w nutach. To niższa półka, ale jeszcze z takim da się pracować. Bo taki muzyk ma wykonać albo spontaniczną improwizację ( ta górna półka) albo odegrać solówkę skomponowaną przez siebie lub zagrać ją z nut. Ten pierwszy ma czego szukać na tzw. jamach. Ten drugi może grać w zespołach, ale jeśli wejdzie na scenę na jamie, to albo będzie odgrywał wyuczone patenty, albo grał po "krzakach". Aby być w tej górnej półce trzeba znać tzw. interwały, czyli odległości pomiędzy dżwiękami i potrafić je zidentyfikować i zastosować w każdej tonacji. To dzisiaj właśnie wśród takich muzyków umiejętność baaaaaaardzo rzadka. Nie posiadają jej też ci, którzy uczą się w szkołach muzycznych o stopniu podstawowym a może i wyższym? Bo mam tu też swoje doświadczenia z lat 60-ych niestety. To dla mnie b.dziwne. Dzisiejsza młodzież uczy się przeważnie z tabulatur w internecie. Te uczą konkretnego utworu i tak naprawdę niczego poza tym. Dlatego zagranie prostej melodii jest poza ich zasięgiem, bo nie kształci to słuchu muzycznego w zakresie właśnie interwałów. Poza tym denerwująca jest też u nich kompletna nieznajomość podstawowych funkcji, czyli akordów z podstawą w basie. Mówi się do takiego delikwenta, już coś nawet wymiatającego, aby zagrał akord D7,9 lub np.zmniejszony a ten nie wie co się do niego mówi. Z kolei jak ma zagrać walking basista jeśli nie wie na jakich dżwiękach w danym momencie jest zbudowana funkcja? Ja niestety mam odwagę stwierdzić, że w przeważającej masie dzisiejsi młodzi gitarzyści grający ze swoimi rówieśnikami po scenach metal, itp. nowe gatunki i nawet coś tam grający, dzięki głównie brzmieniu dostępnego dziś dobrego sprzętu i zfuzzowanych dżwiękach ( to dla nich wytrych i tym przeważnie "grzeją" swoich fanów) są kalekami muzycznymi. Bierze się takiego do współpracy w innym zespole i nie ma z nim kontaktu. I to by było na tyle.