I ja tam też byłem
Ustaliłem priorytety i plan wykonałem
poświęcając nogi, kręgosłup i uszy (stwierdzając podczas niektórych koncertów ubytek słuchu w lewym uchu)
Piątek "Bluesowe śniadanie"JJ Band Rzetelna firma, Rozmarino rozbujane i wypełnione, jak zwykle po brzegi. Jakoś nie byłem zaskoczony. Co tu dużo pisać. Flow zespołowe udziela się publice, chłopaki wiedza po co są na scenie i basta. Wysłuchałem 4 utwory w tym "Big legged woman" i dalej w drogę.
Breakmaszyna Odrobinę się spóźniłem, bo zaszło nieporozumienie? Słyszałem, że grają, ale nie wiedziałem, jak się dostać na miejsce akcji. Grali na piętrze równocześnie z kapelą na parterze. Przypadkowo trafiłem na schody w górę i załapałem się na fragment "Ucherskiego brodu". Potem "Szymon był Punkiem"
, "Smutne boogie". Paweł jak zwykle żywiołowo zagrał, sekcja dzielnie dorównywała mu kroku, zaś czasami decybelami go wyprzedzała, szczególnie bas z lekka zakłócały treść wokalną. Ale to raczej specyfika akustyczna sali nieprzystosowanej do takich wydarzeń, a to nie był zwykły ivent weselny, tylko rozpierducha elektryczną gitarą
. Podobno wieczorna część obfitowała w mało zorientowaną publiczność, więc ciężej się chłopakom grało?
"Konkurs zespołów"Holy Waterkoszula bliższa ciału: sekundowałem kapeli ze swojego podwórka, która zaskoczyła mnie! (tzn. nie spodziewałem się, że wykonają utwór bluesowy traktujący o tym, że nie ma bluesa w moim mieście ????) i tyle w temacie
.
4 AKUSTIC piosenka o "500+ zagrycha" wzbudziła nie małe emocje
.
HOT TAMALES dobór repertuaru niekonkursowy. Pierwszy utwór zapowiadał, że będzie groove i tempo, w następnym rozwiali moje nadzieje, a w trzecim straciłem zainteresowanie.
ELEPHANT RESIDENTS dziewczyna z dobrym głosem i zgraną sekcją rytmiczną, gitarzysta fajny facet.
"KONCERT GŁÓWNE"PIOTR NALEPA BREAKOUT TOUR wpadki i wypadki się zdarzają. Pomimo tego koncert uznaję za "zaliczoną sztukę", bez większych emocji.
RON SAYER JR. & CHARLOTE JOYCE moje oczekiwania były w pełni zaspokojone. Było brzmienie, harmonia, świetny głos, sprawny gitarzysta. Był blues, gospel, z wielką przyjemnością uczestniczyłem w tym koncercie i co najważniejsze: zamierzam na YT prześledzić ich poczynania.
The Delta Saints i Blues Pills to było okrutnie głośne granie, czyli mam instrument i nie zawaham się go użyć. Bardzo mocne blues-rockowe granie. Być może realizacja dźwięku przesadziła z decybelami. Straciłem zainteresowanie z powodu warunków akustycznych. Czyli udałem się na stosowną odległość w okolice najbliższego telebimu.
Wieczorne grania odpuściłem ze względu na cenę i ból nóg.
Sobota "Bluesowe śniadanie"HIGHWAY Bardzo mile zaskoczyli mnie Panowie: rozbudowany skład z ikrą w graniu. Brzmienie i czytelna harmonia, wokalista o mocnym, pewnym i głębokim głosie zrozumiałe i dobre teksty. "Modlitwa III" tak roboczo nazywam, bo nie znam prawdziwego tytułu
zaskoczenie z podziwem. Chopy czyli gitarzyści mogli by więcej klawisz i harmonijkę do głosu dopuścić
zamiast zaraz po sobie grać solówki, zresztą całkiem dobre.
Wieczorny koncert w odsłonie elektrycznej nazywał bym "kopnięciem łosia" (mamy taki napój):-). Jest w tym zespole to coś, a wokalista jest bardzo mocnym elementem. Na bank, jeszcze nie raz wysłucham tych piosenek, tym bardziej, że posiadam teraz jedną z wielu oferowanych płyt tej kapeli. Panowie zburzyli mój obraz "Śląskiego Bluesa", albo sami w jakiś nie zamierzony sposób chcą go skierować w całkiem innym kierunku. Chyba po Bytomiu jeżdżą pod prąd.
Scena "Na chłodnej""Rider on the storm" wykonaniu żywiołowej kapeli
MAKAR & CHILDREN OF THE CORN pojechali po bruku tak, jak to zwykli robić jeden wielki czad. Tyle usłyszałem w drodze na konkurs kapel. Potem jeszcze chłopaki z przyczepy dali znać o sobie i chyba całe Suwałki już wiedzą zaś kto oni są
.
No nie przelewają z pustego w próżne.
Konkurs zespołówMANFREDI & JOHNSON Panowie zaprezentowali niemałe umiejętności w warstwie muzycznej. Dobrze zgrany i rozumiejący się duet, wychwyciłem chęć czystego muzykowania, czyli na scenie siebie napędzali, był element spontaniczności. Piosenka "Dziewczyna z jagodami" ujawniła to, czego nie słychać w anglojęzycznych tekstach - mankament dykcyjny, ale bez wpływu na całokształt występu. Prezentacja konkursowa na poziomie.
MARTA SZEFKE GROOVE BAND Niepozorna dziewczyna obdarzona mocnym głosem, w repertuarze dobrze i ambitnie zaaranżowanymi utworami, w których było słychać gospel, funky, soul, fusion. Świetny występ, bardzo sprawna sekcja rytmiczna i klawiszowiec dogrywający niebanalną harmonię. Bluesa niewiele.
BLUES BASTARDS Jakbym miał przed sobą Claptona w wersji lite. Mocny występ z amerykańskim wokalistą na pokładzie, który zresztą całkiem sprawnie wydobywał gitarowe dźwięki. To był mocno bluesowy występ.
RASPBERRY HILLS Chłopaki mocno spięci. W repertuarze około jazz-rockowym z elementami psychodeli. Generalnie do przyjęcia tyle, że za mało bluesowo, jak na taki konkurs.
Werdykt Jury znamy.
KONCERTY GŁÓWNEAynsley Lister Padający rzęsisty deszcz nie wystraszył publiczności, bo były to bardzo przyjemne dźwięki dla ucha. Momentami muzyka przypominała słodkie pop-rockowe granie Ramazzotiego- tak, tak w Suwałkach. Ale po wysłuchaniu Tortilli dałem się ponieść brzmieniu gitary Pana Listera. W oczekiwaniu na Otisa.
Otis Taylor Nie poszedłem śladem tłumu tylko przyglądałem się przygotowaniom do wstępu Otisa. Przygotowania na scenie pedantyczne ustawianie wzmacniacza dokładnie w określonym miejscu, wzmacniacz na ziemi, nie na platformie z kółkami. Dwie kostki gitarowe tuner i delay. Koncert transowy na instrumenty szarpane i perkusję. Aż dwoje skrzypków ?. Piękny gest Warrena, który dołączył do Otisa i tym samym wprowadził nową jakość do występu czym zaskoczył publiczność.
Warren Haynes The Ashes & Dust Instrumentarium wzbudziło moje podejrzenia, że to być może będzie koncert folkowy z jakimiś greckimi nutami w tle, sądząc po pierwszym utworze, a szczególnie intro. Jednak szybko okazało się, że wszystko zmierza we właściwym kierunku, jakbym słyszał Almanów: koncepcja rozgrywania utworu poprzez przechodzenie w jednym utworze między różnymi stylistykami w rozbudowanych solach Warrena. Jazz-rockowe wstawki w countrowych kompozycjach. Piękne dialogi między instrumentami, improwizacja, zabawa - nie mogłem wyjść z podziwu dla sztuki wykonawczej. To był bardzo mocny występ, jak na takie instrumentarium: banjo, skrzypce, mandolina, gitara akustyczna, w pogotowiu kontrabas no i drum. "Come my kitchen" , "Jesica" wykonane nie gorzej jak oryginał. Jestem nadal pod silnym wrażeniem.
Dla mnie to już koniec SBF 2016 jeszcze na chwilę do Highway na "Brunet wieczorowa porą" i do domu a rano kierunek "Wielki Ogień".
Przed organizatorem X jubileuszowy SBF 2017? mam wiele pytań?
- dokąd ta impreza zmierza? do jakiej skali?
- czy konkurs zespołów w tej formule ma sens?
- czy będzie więcej polskich artystów na głównych scenach?