Zgadzam się z tą różnicą, że jedynym artystą, na którego pojedynczy koncert bym do Katowic się wybrał, jest Corey Harris. Wahałbym się przy Toronzo Cannonie i Keb' Mo', chociaż w tym wypadku tak bardzo mnie ciekawi akustyka NOSPR i generalnie wrażenia (dlatego wybrałem drugi balkon przy brzegu, pierwszy rząd), że pewnie na Keba w NOSPR i tak bym pojechał. Zwłaszcza że mam do niego sentyment - "Just like You" to pierwsza płyta bluesowa, jaką zamęczyłem, przez pół roku nawet nie wiedząc, kto tam gra i śpiewa
Inna sprawa to mój odbiór Rawy. Bardzo mi się podoba dwudniowa koncepcja i chciałbym, żeby tak już pozostało. Za te 200-400 zł za bilet można już naprawdę wielkie nazwiska sprowadzić do Katowic. Za Dereka dałbym i 500 zł, no ale na to na razie nie liczę. Mam nadzieje, że dwudniowe Rawy staną się standardem. I że Eric Bibb jeszcze wróci, bo niestety wtedy nie mogłem dojechać. Poza tym bardzo podoba mi się różnorodność Rawy. W tym roku znów. Keb' Mo', Corey Harris, Shemekia, Toronzo, JJ Grey i Albert Lee - każdy gra zupełnie coś innego. Nie wiem, czy dobrze bym się bawił, gdyby mi dołożyli do Toronzo i Coreya np. Lurrie Bella i Joe'a Luisa Walkera. Wolałbym np. Rhiannon Giddens i Trampled Under Foot.
Moim zdaniem Rawa pod względem doboru muzyków to najlepszy festiwal w Polsce. I mam nadzieję, że tak pozostanie. Właśnie przez tę różnorodność.