autor: WUJEK » maja 17, 2016, 2:45 pm
"W Polsce gramy bluesa, bo jesteśmy po prostu wrażliwsi od innych nacji"
- Tadeusz Nalepa
Czy rzeczywiście jest prawdą, to co powiedział w powyższej sentencji "ojciec polskiego bluesa"? Aby przekonać się na własne oczy i uszy, wybrałem się w sobotę 14 maja do dalekiego Ciechanowa na SPRING BLUES NIGHT, Było słonecznie i ciepło, więc podróż autem była przyjemna i wielce obiecująca, bo wszyscy wiedzą, że pogoda podczas imprez plenerowych jest równie ważna jak odpowiedni dobór artystów. Niestety, już na 40 km przed Ciechanowem zaczęło padać. I tak było przez 3 godziny, również na początku festiwalu, który jak co roku gości w szacownych murach Zamku Książąt Mazowieckich. To tutaj kręcono niektóre sceny słynnych "Krzyżaków" Aleksandra Forda.
Koncert rozpoczęło trio ACOUSTIC. Jak dla mnie największe zaskoczenie, największa niespodzianka, jakże miła! Wokalista - gitarzysta Grzgorz Achtelik, Szymon Borkowski na gitarze i Jacek Szuła na harmonijce. Teksty bardzo stylowe i głęboko prawdziwe. W dodatku zrozumiałe dla "tubylców", bo po polsku. W naszym kraju to wcale nie jest takie oczywiste. Bardzo dobry wokal, dwie gitary akustyczne i harmonijka, a tak wiele pięknej muzyki! Jeszcze zdanie na temat Jacka Szuły. To po prostu Mistrz tego instrumentu. Aż dziwne, że nadal niedoceniony.
Drugim zespołem był GREEN GRASS z Bydgoszczy. Panowie pod wodzą Jacka Herzberga to już weterani polskiej sceny bluesowej, na której są obecni od 1991 roku. Czas leci, a Jacek jest ciągle dobrym duchem zespołu, który pomimo różnych przeciwności trwa i utrzymuje wysoki poziom. Bardzo dobrze ułożony program, interesujące aranżacje klasyków, wśród nich "Nadine", rock'n'rollowa kompozycja Chucka Berry, która zabrzmiała tutaj jak rasowy bluesior. Muszę wyróżnić także sekcję rytmiczną, zawodowy perkusista i basista, który grał rewelacyjnie!
Kolejny zespół, który zawładnął sceną i sercami słuchaczy to tutejsi, ciechanowscy WHY DUCKY? Widziałem ich już kilkakrotnie, pamiętam rewelacyjne koncerty kilka lat temu podczas Przeworsk Blues Festiwal. Tym razem też nie zawiedli. Zespół pod wodzą wokalisty Stana Antośkiewicza, jak zawsze powala potęgą i precyzją brzmienia. Nie tylko dlatego, że na scenie jest aż 9 muzyków, w tym sekcja dęta. Zawsze jak ich słucham, podnoszą mnie na duchu i dodają siły. To dojrzały optymizm, przez który przeziera doświadczenie, wynikające z sukcesów i klęsk, które nie szczędzi nam czas, życie i ludzie. Dla mnie to muzyka bezpośrednia, naturalna i poruszająca. Życzyłbym sobie tylko jednego, aby więcej było tak mądrych tekstów jak "Moje miasto", bo ten tekst jest też z mojego życia...
Romek Puchowski jest dla mnie artystą uniwersalnym i swoim występem potwierdził tę opinię. Zaśpiewał i zagrał na gitarze set, który porwał widzów. Były też elementy show, tak rzadko widziane na tego typu imprezach. Przyjemny przerywnik przed kolejnym zespołem - weteranem, EASY RIDER. Zawsze podziwiam ich brzmienie, które wypracowali przez 36 lat nieprzerwanej kariery. Ze mną jest tak, że po czterech utworach, które pozytywnie "wbijają mnie w glebę",
potem nie odróżniam poszczególnych utworów. Jak dla mnie jest zbyt monotonnie.
Na koniec zagrała główna gwiazda festiwalu JAN GAŁACH BAND. Bardzo sprawni muzycy, bardzo dobra wokalistka, długie kompozycje, improwizacje... Chociaż zespół został dwukrotnie w ostatnich latach uznany za najlepszy polski zespół bluesowy, to tak naprawdę bluesa tu niewiele. Nie przeszkadza to oczywiście podziwiać sprawność warsztatową i kreatywność lidera i pozostałych muzyków. Tylko że ja wolę prostotę, naturalność i emocje, pierwotne emocje, które obnażają uczucia wspólne nam wszystkim. Odkrywać ciągle na nowo wspólne dla bluesa tętno, melodie proste i chwytliwe, ale jednocześnie zdolne unieść ciężar ludzkich emocji...
Reasumując, pomimo deszczu i zimna był to bardzo udany festiwal, który potwierdził tezę wypowiedzianą przez Tadeusza Nalepę. Fenomen bluesa w Polsce jest bardzo ważną częścią naszej kulturowej wrażliwości i tożsamości. Dzięki Stan za dobrą robotę, życzę wytrwałości!!!
Wujek