autor: Maciej''Hoffi'' » października 30, 2015, 8:13 pm
Zespół Breakmaszyna pierwszy raz usłyszałem na tegorocznym Jimiway Blues Festival w Ostrowie Wlkp. Tam też pogadałem z jego członkami przy chłodnym piwku, kiedy to odpoczywali, już rozluźnieni, po niewątpliwie niezłym koncercie.
Odebrałem ich jako ludzi sympatycznych. Do tego z Tomkiem Holewą, sprawnym (a skromnym) perkusistą Breakmaszyny, pogawędziłem sobie o muzyce ogólnie i o koncercie Tandety BB w szczególności. I jeszcze - stwierdziłem, że częstochowianie grają inaczej (nie chciałem tu użyć dwuznacznego określenia „po swojemu”) – i to nie tylko dlatego, że gitarzysta grupy, Paweł Stomma jest gitarzystą leworęcznym.
Dlatego zakupiłem pytę Breakmaszyny. Kilkakrotnie ją przesłuchałem… no i teraz podzielę się swymi subiektywnymi wrażeniami. Niech mi Zespól w swej łaskawej wyrozumiałości wybaczy, jeśli nasze zdania się różnią…
1. Uherski bród
Najpierw fajne intro gitarowe, potem oprócz niezłej instrumentacji także niesamowite słowa wokalu. Myślę nad nimi – i nadal nie chwytam ich sensu(?). Może o to chodziło? Czy to jedna wielka metafora, czy wiele małych wizji? Ale to nie przytyk, tylko komplement, bo tekst tego numeru kojarzy mi się z niektórymi mrocznymi, klimatycznymi dziełkami Witkacego. Jakieś 9 koni, jakieś 16 samochodów; do tego 7 psów, 5 zakrętów i…27 łodzi (kurczę, Uherski Brod leży w Czechach, kraju bez jezior i bez dostępu do morza – jakie łodzie w Czechach? A może nie o TEN Uherski Brod chodziło?).
Widzę w tej kwestii trzy opcje: 1. Niżej podpisany nie dorósł do tego tekstu; 2. Autor tekstu przed procesem twórczym odwiedził lekarza i źle odczytał zalecenia co do dawkowania zaleconych leków; 3. Wokal funkcjonuje w tym numerze tylko po to, żeby po nim nastąpiła odważna solówka i smaczny „dialog gitarowy”. Tekst ma tu swoje życie, jest zakręcony i psychodeliczny. Dobrze, Pawle, brawo (bo to Paweł Stomma, gitarzysta i wokalista, jest tu autorem tekstu; muzyki zresztą też)!
2. Rozwalimy dziś tę budę
Dobry szlagwort to coś, o co modli się każdy tekściarz, nawet niewierzący. Bo jak już jest, to wtedy nawet ryzykowne rymy nie rażą (cytuję): „może przyjadą chłopaki z Kłobucka / bo tu zaraz będzie ostra młócka”. Zresztą – częstochowianin ma prawo użyć częstochowskiego rymu. Zwłaszcza, gdy pisze z dowcipną ironią – a tak jest w tym przypadku. Do tego mamy czad instrumentalny; nic dziwnego, że ten numer chwyta na koncertach (sam widziałem!). Gdyby to był tandetny pop, wtedy napisałbym: „oto mamy przebój”. Ale mowa o szlachetnym blues-rocku, więc nie uchodzi…
3. Oprócz kasy wszystko gra
Muzycznie numer ciekawy, trochę funky. Razi mnie mało wyszukany tekst (do tego dość banalne zwrotki powtarzają się). Pawle drogi, po co wziąłeś na warsztat czyjeś slowa, skoro sam piszesz znacznie lepsze? I jeszcze jedno: zwraca uwagę ciekawe solo gitarowe (oryginalne brzmienie gitary - może trochę imitujące klawisze? Może nawet organy Hammonda?)
4. Fałszywe słowo
Co do muzyki - momentami miałem tu skojarzenia z brzmieniem pierwszych płyt Led Zeppelin. Co do aranżacji - chórek w końcówce łagodzi surowiznę i chropowaty ascetyzm całości; może niepotrzebnie (bo mnie na przykład ta quasi-prostota tu nie razi)? Czy na pewno chorek był tu potrzebny?
5. Światło
Tzw. bluesisko-przytulanka. Ta barwa wokalu Pawla Stommy (czyli tzw. naturalna) bardziej mi odpowiada, niż (sztuczne?) „chropowacenie” , jak np. w „Fałszywym słowie”. Ale może to przesilanie strun głosowych jest jakimś środkiem artystycznym, w końcu Wielki Satchmo wiedzial, co robi… Tak więc moje subiektywne wrażenie nie jest tu istotne. Mogę sobie bardziej lubić naturalny wokal Pawła, a On ma prawo użyć swego głosu tak, jak trębacz używa tłumika…
Co jeszcze urzeka w tym utworze? Znów: refleksyjny tekst. Oraz fajne solo na basie – wyważone, bez wodotrysków, oszczędne; ale w pełni logiczne, „czujne”, cudownie harmoniczne.
6. Król bluesa
Numer oparty o jeden riff (to dla mnie zaleta; jako wielkopolska pyra lubię oszczędność tam, gdzie rozrzutność jest niepotrzebna). Znów fajny tekst: trochę reportażowy obraz prowincji, mówiący o tęsknotach za sławą, za wielkością. Taki smakowity, dobrze przyprawiony: troszkę żartobliwy, a troszkę gorzki.
7. Spóźniona kobieta
Numer bardziej hard-rockowy, niż bluesowy. Nie wiem, czy Paweł lubi swoje słowa do tego utworu. Bo dla mnie ten tekst jest w zasadzie o niczym (streszczam: gość czeka na spóźnioną kobietę i myśli – ale efekt tych przemyśleń sprowadza się do stwierdzenia, że – cytuję - „spóźniona kobieta bardzo denerwuje mnie” oraz do mało odkrywczego stwierdzenia, że „czas ucieka i ucieka, a ona spóźnia się”.
Cóż.. ja sam też nie lubię spóźnialskich, ale nie wiem, czy odważyłbym się napisać o tym piosenkę. Nie lubię banału, nie lubię śpiewania o niczym. Zwłaszcza, gdy z innych piosenek Pawła wiem, że potrafi pokazać „werbalny pazur”. I’m sorry, Paul!
8. Hihgway star
Kolejny numer oparty o ostre riffy, choć wolny – w klimacie niemalhard-rockowy. Atut – tekst publicystyczno-socjologiczny, o ludziach, który się pogubili. Trochę w klimacie jak „Słodka” Dżemu. Pointa mało wiarygodna psychologicznie, ale może bohaterka piosenki jest czymś wyjątkowym: mianowicie taką sprzedajną kurewką, w której uzależnienie od „brown sugar” nie zabiło romantyzmu i wrażliwości?... Jako lekarz z zawodu wątpię w istnienie takich wyjątków. Numer zamknięty fajnym, „pochodowym” solo na smacznie (bo bez przesadnych fajerwerków) „podefektowanym” basie.
9. W środku świata
Nie wiem dlaczego (może przez intro gitarowe, a może przez „basowanie” wokalisty a la Johnny Cash), ale ten numer kojarzy mi się z country. Ciekawy tekst o ludzkiej – ba: ogólnoludzkiej – słabości do alkoholu. Mógłby być ilustracją muzyczną do „Żółtego szalika” J.Morgensterna. Wreszcie ludzie przestaliby kojarzyć J. Gajosa z nieśmiertelnymi „Deszczami niespokojnymi”, co to potargały sad; a zaczęliby Go kojarzyć z tym właśnie całkiem sympatycznym dzielem Pawła Stommy i Breakmaszyny.
10. Zgodne stanowiska
Znów numer lekko funky. Biorąc pod uwagę słowa – jest to świetna piosenka na okres tworzenia koalicji i parakoalicji w naszym nowym parlamencie, zdominowanym przez ludzi nie lubiących bluesa, ale za to tolerujących (z konieczności, z milości do wladzy) pomiędzy sobą byłego punka i rapera…. Słucham tego numeru i myślę sobie: fuj, dlaczego ta polityka jest taka brudna?... To dobry symptom i plus dla tego numeru: wszak piosenki, które budzą refleksje, coś w sobie widać mają.
11. Ostatni pociąg
Najpierw unisonowe intro, trochę a la pochody Black Sabbath. Potem nostalgiczny tekst i zadumane solówki gitarowe, takie z cyklu „gram sobie pozytywnie, choć niby od niechcenia”. Ale też jakaś superekspresja nie jest tu potrzebna, więc jest OK. Utwór bardziej do posłuchania wieczorem w domu, niż na trasie w samochodzie.
12. Wracam do domu.
Dobry numer na zamknięcie płyty. Ciekawy aranż, ze słusznym (w tym wypadku) wspomożeniem całości chórkami.
Generalnie: polecam tę płytę wtedy, gdy nie macie już ochoty na klasycznego bluesa, a jeszcze nie ciągnie Was do ostrego rocka.
Maciej R. Hoffmann
Ostatnio zmieniony października 31, 2015, 1:46 pm przez
Maciej''Hoffi'', łącznie zmieniany 2 razy