Marcus Miller - "Afrodeezia". Już po pierwszych dźwiękach basu, ale wyłącznie na zasadzie skojarzenie, że wydał płytę, którą anonsowałeś, bo MM znam słabo i raczej z funkującego grania. Kiedyś mnie wzięło na bas i przymierzałem się do jakiejś jego płyty, ale odrzuciły mnie programowane bębny i zamiast tego zainwestowałem wtedy w dwa krążki Victora Baileya. Zabieram się za słuchanie reszty.