Pierwszy raz byłem na festiwalu a Suwałkach i zrobił na mnie olbrzymie wrażenie. Rozmach, różnorodność, tłumy ludzi, dawno w czymś takim nie brałem udziału. Przyjechaliśmy w piątek, dośc późno i na Earla Thomasa własciwie sie nie załapaliśmy, coś tam było słychać, jak jedliśmy kartacze, ale szybko sie skończyło – szkoda. Vanilla F niezbyt mi sie podobało, podobnie jak sposób nagłosnienia z dudniącą stopą i przebasowanym basem, więc poszliśmy w runde po klubach i przywitać znajomych. Atmosfera niesamowita, a koncert i tak było słychać. A w klubach full wypas – sprzęt, nagłosnienie, beklajny, akustycy, odsłuchy, lampowe piece, no po prostu ameryka. I wszędzie ludzie! Potem wysłuchaliśmy jeszcze solówki "Zwierzaka" na bębnach i do hotelu, który chyba świeżo po remoncie, bo zapach farby emulsyjnej był wszechobecny. I tylko, jak leżałem juz w łóżku, to moja "Kora" (gitara) nie dawała mi zasnąć. Dostała nowe struny (Gibson tez dostał, żeby mu nie było przykro) i była troche podekscytowana przed koncertem, a jest bardzo emocjonalna. "Co to wszystko ma wspólnego z bluesem?" – mówiła - "To jakies popowe grania" – "A to Vanilla Fudge to nawet koło bluesa nie leżało" – dogadywała. To juz mnie troche zdenerwowało i jej mówie, ze owszem, leżało, bo tu gra przeciez prawie cały Cactus, czy Beck Bogert Appice, ale ona na to, ze to mogli lepiej Cactus zaprosić. Nie chciało mi sie juz z nia kłócić, bo chyba tez troche sie zgadzałem, więc zasunałem po prostu futerał i zasnąłem.
Śniadania bluesowe – fajny pomysł, grało sie dobrze, choć myslałem, że będzie dziwnie, bo to nietypowa pora. Tylko Kora nie była za bardzo zadowolona, bo grałem głównie na Gibsonie (jest troche zazdrosna) i nie dałem jej sie wykrzyczeć, co najbardziej lubi. Potem nagle okazało się, że czas sie skurczył, drugi koncert gramy po północy, są jeszcze jakies umowy do podpisania, a musze kupić kurtkę przeciwdeszczową, jeżeli coś chociaz chcę zobaczyć. No i juz w kurtce dotarłem na Nikki Hill. Przyjemnie było posłuchać wreszcie naturalnie brzmiącej gitary, bez skręconej góry, z brudem i pazurem. A Nikki mnie zachwyciła! Tak wspaniale i z takim wdziękiem poruszającej się wokalistki dawno nie widziałem. Uczta dla oka! A najbardziej podobały mi sie jej dłonie: zgrabne, o długich, smukłych palcach i wielkiej "sile wyrazu", podobne do rąk dziewcząt z obrazów Siudmaka. Głos tez fajny. Ale niestety, po piątym chyba kawałku zaczął mnie boleć kregosłup, a nie było gdzie usiąść i sie poddałem. Potem wyszło, ze w czasie Chrisa Duarte mamy próbę więc tez niewiele z tego wyszło. Koncert zaczeliśmu po pierwszej i może z tego powodu miałem moment kompletnej dezorientacji, ale szybko minał. Kora zadowolona, bo mogła dac czadu.
Impreza jestem zachwycony, choc osobiście niewiele skorzystałem, atmosfera wspaniała, mogłem spotkac starych znajomych i poznać wreszcie "w realu" kilku nowych. Bardzo się ciesze, ze mogłem prozmawiać z Yaniem, dziękuje Wam bardzo, razem z Dorota tworzycie bardzo pozytywny duet. Spotkałem i pogadałem troche z B&B i Jędrkiem, z czego sie równiez bardzo cieszę. Troche byłem rozczarowany, bo myślałem, że spotkam i osobiście poznam Karambola (Białystok niedaleko) ale może był zajęty za bardzo notowaniem w notesie? Dziekuje też Adamowi i innym za wspaniałe "Psychodeliczne śniadanie Allana" w dzień wyjazdu, przy naprawdę mocnej kawie. Dziękuję i pozdrawiam wszystkich muzyków, akustyków i wolontariuszy, znajomych i nieznajomych jakich spotkałem i mam nadzieje do zobaczenia!