autor: RafałS » czerwca 28, 2014, 3:42 pm
Bluesmasterze, chociaż okoliczności smutne, to powiem szczerze, że w tym wszystkim krzepiące jest to, co napisałeś o Lee McBee. Jestem pewien, że cieszyłby się z tego, że jego muzyka wele dla Was znaczyła. Co do małej popularności bluesa z Zachodniego Wybrzeża: tak, to prawda - z pewnością pod względem marketingowym nie może się równać z mocnym gitarowym bluesrockiem, nie mówiąc już o bardziej mainstreamowej muzyce. Ale nader często, jak licytuję na allegro jakąś płytę z tego gatunku, ktoś inny daje więcej i rzecz trafia do niego. I wtedy, pomiomo że, zdobycz przeszła mi koło nosa, myślę sobie, że dzielę muzyczny gust z jakimś nieznanym mi człowiekiem, któremu zależało bardziej ode mnie. Więc jednak jest pewne grono miłośników takiego grania. Ronnie Earl napisał we wkładce do jednej z płyt, że nie zależy mu na sławie, ale chce dotknąć duszy tych, którzy go sluchają. Kto wie, czy Lee McBee nie podpisałby się pod tym, choć podejrzewam, że móglby to ująć krócej i bardziej krwiście.