autor: Pawel Freebird Michaliszy » grudnia 17, 2004, 9:59 am
Kolejna Deep End II
TWOJ BLUES
.....................................
GOV’T MULE – THE DEEP END II
Trying Not To Fall, Time To Confess, Greasy Granny’s Gopher Grarvy Part I, Greasy Granny’s Gopher Gravy Part II, What Is Hip?, World Of Confusion, Hammer And Nails, Slow Happy Boys, Sun Dance, Lay Of The Sunflower, Catfish Blues, Which Way Do We Run?, Babylon Turnpike.
Bonus CD: Drivin’Rain (James Hetfield), Rocking Horse (live), Lay Your Burden Down (live), Sco-Mule (mix – DJ Logic), ?cie?ka multimedialna.
Warren Haynes –?piew, gitara, Matt Abts – perkusja, instrumenty perkusyjne
basi?ci: Jack Casady, Les Claypool, Billy Cox, Alphonso Johnson, Phil Lesh, Tony Levin, Meshell Ndegeocello, Jason Newsted, George Porter Jr., Rocco Prestia, Dave Schools, Chris Squire,
go?cie: Rob Barraco, David Grisman, Chuck Leavell, Danny Louis, Gary Lucas, John Medeski, Johnny Neel, Art Neville, Pete Sears, Bernie Worrell.
Ato Records 2002
Ten zesp?? fani obdarzyli ogromnym zaufaniem. Czegokolwiek by nie nagra?, wszystko spotyka si? z powszechnym uwielbieniem. Fenomenem trzeba nazwa? fakt, ?e przy paru tylko studyjnych albumach Gov’t Mule zyska? tak ogromny szacunek w?r?d s?uchaczy, muzyk?w i krytyk?w. Nie wymy?lili niczego nowego, a jednak ich muzyka, a mo?e raczej koncepcja jak? przyj?li przy jej tworzeniu zyska?a tylu zwolennik?w. Ci?gle uparcie przek?adam to na pocz?tek tw?rczo?ci Led Zeppelin. Podobie?stwo jest zasadnicze. By? Presley, byli The Beatles, The Rolling Stones, Cream, Hendrix, Vanilla Fudge, a przecie? to Led Zeppelin nada? muzyce owego czasu nowy, nieznany dot?d wymiar. Gov’t Mule, chyba troch? instynktownie ale idealnie wpisa? si? w nowy czas. W okres, gdy dorasta pokolenie naszych dzieci – dzisiejszych 16-17 latk?w. To one w?a?nie wynosz?c z rodzinnego domu pewne kulturowe tradycje, ?wiadomie zaczynaj? odcina? si? od tego czym zalewaj? nas zewsz?d media. My?l?, mam tak? nadziej?, ?e nadchodzi w muzyce nowa epoka i zespo?y w rodzaju Gov’t Mule, Deep Banana Blackout czy Tool tworz? forpoczt? tego co nadci?ga. Problemem s? natomiast ludzie zasiadaj?cy za mikrofonami stacji radiowych. Dla nich klasyk? rocka s? zespo?y w rodzaju Bon Jovi czy Def Leppard – w najlepszym przypadku. A najpro?ciej przecie? zarabia? na ?ycie wciskaj?c palec w klawiatur? komputera, w kt?rego pami?? zapisano par? tysi?cy bezwarto?ciowych, „muzycznych” gniot?w; karmi? nimi tysi?ce niewinnych ludzi, oprawiaj?c wszystko antyintelektualnym be?kotem. To sprawdzona formu?a – im cz??ciej na antenie tym „lepsze”. Wybaczcie mi ten gorzki i przyd?ugi wst?p. Bo na c?? moje zachwyty nad kolejnym muzycznym diamentem, skoro do wi?kszo?ci normalnych zjadaczy chleba ta muzyka niestety nie dotrze. Na oczach milion?w Polak?w w takim np. Idolu dokonuje si? masowej eksterminacji poj?cia MUZYKA.
Wr??my jednak to Deep End Vol.II Gov’t Mule. Jak?? presj? czuj? pisz?c o tej p?ycie. Jak zach?ci? Was do si?gni?cia po ten album? We wszystkich presti?owych ameryka?skich pismach dominuj? s?owa zachwytu. Wszyscy s? jednomy?lni – powsta?o kolejne, muzyczne arcydzie?o.Nie umiem beznami?tnie pisa? o zespole, kt?ry jest dla mnie tak wa?ny. Po ods?uchaniu ca?o?ci niemal natychmiast nasuwa si? pytanie – co dalej? Co teraz zrobi? Warren i Matt? Bo trzeciej cz??ci na pewno ju? nie b?dzie. Nie mo?e by?. My?l?, ?e koncepcja zatrudniania kolejnych gwiazd basu zosta?a definitywnie wyczerpana. Bo czy? jest to prawdziwy Gov’t Mule? Ten z Dose czy Life Before Insanity? Trudno znale?? w?a?ciw? odpowied?. W przypadku Deep End Vol. II bardziej ni? kiedykolwiek. Niew?tpliwie to album bardziej zamulony ani?eli jego poprzednik. Wi?cej w nim naturalnej energii jaka cechowa?a starego Mu?a okrytego ameryka?sk? flag?. Ale te? jeszcze bardziej brakuje tu trzeciego elementu tej uk?adanki – Allena Woodego. Wydaje si? jednak, ?e prorocze okaza?y si? napisane przeze mnie kiedy? s?owa, ?e Gov’t Mule w postaci klasycznego power jam trio ju? nie powr?ci. Jak?e wa?ny i tw?rczy by? dla tego zespo?u Allen. Teraz s?ycha? to jeszcze dotkliwiej. Cokolwiek nagraj? Warren i Matt zawsze oceniane b?dzie przez pryzmat Allena. To nieuniknione. Smutne... bo niezmienne. C?? wi?c jeszcze mam napisa? o tej p?ycie? O kolejnym albumie Gov’t Mule, kt?ry zachwyca od pocz?tku do ko?ca. Mam si? ci?gle powtarza?? To brylant. W najczystszej postaci. Takie okre?lenie ci?nie mi si? do g?owy. I tylko takie. Zatrzymywanie si? przy ka?dym utworze to dzia?anie przypominaj?ce uk?adanie klock?w Lego. Z tych samych element?w zawsze mo?na z?o?y? co? zupe?nie innego. Ka?dy z tych muzycznych smako?yk?w s?uchany ponownie przynosi now? dawk? emocji. S?yszany przeze mnie jedyny zarzut, ?e zatrudnienie tylu basowych gwiazdor?w mia?o podnie?? rang? tej muzyki uwa?am za wierutn? bzdur?. W tej chwili g??wn? si?? nap?dow? Gov’t Mule jest Warren Haynes. On i nikt inny. Wszystko pozosta?e jest tylko dodatkiem. Niezwykle warto?ciowym, tw?rczym i efektownym, ale dodatkiem. Jednak. Inaczej to wygl?da?o gdy zamykali si? w studio w tr?jk?. Teraz pojawili si? zast?pcy, kt?rych Allen uwielbia?. Ka?dy z nich wni?s? oczywi?cie do tej muzyki co? swojego i co? zasadniczo innego. Wypadkow? tych r??nych stylistyk w genialny i naturalny spos?b ??czy sam Warren. Jego g?os i jego gitara. On w istocie zachowa? brzmienie Gov’t Mule. To dzi?ki niemu ta elektryzuj?ca nazwa mo?e widnie? na ok?adce tej p?yty. Kocham ten album. Dzwi?ki kt?re na nim zarejestrowano s? przepi?kne. Po prostu. Znajdziecie tu wszystko co kochacie w dobrej muzyce: heavy rock, funky, blues, soul, folk i jazz. W?o?one do jednego tygla i przyprawione mu?owskim klimatem zachwycaj?. Zachwycaj? chyba bardziej ani?eli Deep End Vol.I. I nie umiem powiedzie? dlaczego, bo przecie? ten album jest naturaln? konsekwencj? poprzedniego, a cz??? tych kompozycji powstawa?a w tym samym czasie. O jako?ci tej p?yty zadecydowa? chyba dob?r utwor?w; tak r??nych a zarazem tak bardzo sp?jnych. O ka?dym z nich mo?na by napisa? oddzielny artyku?. Ale po co? Stoj?c przed obrazem nie zastanawiamy si? nad technik? jego tworzenia. Podziwiamy pi?kno. Tu wszystko jest pi?kne; po c?? wi?c to ocenia?. Ale jak to zwykle w ?yciu bywa s? te? utwory o kt?rych cz?owiek my?li, ?e zosta?y stworzone w?a?nie dla niego. Paradoksalnie m?g?bym wymieni? wszystkie. Ale wybra?em pi?? - kolejny pakunek na wysp? bezludn?: Time To Confess – niczym kontynuacja Banks Of The Deep End – r?wnie dostojnie i wzruszaj?co, What Is Hip?, World Of Confusion obdarzone klasyczn? mu?owsk? energi?, Lay Of The Sunflower „...dbaj o siebie i nie p?acz za mn?, zm?w tylko czasami za mnie modlitw?, teraz musz? i?? ju? przez wzg?rza i doliny do las?w Fennario...” - ascetyczne arcydzie?o z genialnym tekstem i ten pi?ty, klasycznie bluesowy w swej formule Catfish Blues; ci??ar tego ostatniego wr?cz przyt?acza no i jeszcze oczywiste skojarzenia z You Shock Me Led Zeppelin... tylko ci??ej, ostrzej, brutalniej. To samo postrzeganie muzyki, ten sam nieograniczony, nieskr?powany feeling. Zagra? mo?na wszystko a i tak b?dzie to stylowe, w?a?ciwe dla ducha w?asnej tw?rczo?ci. Je?li jeszcze debiutancki album Gov’t Mule mo?na by?o od biedy zdefiniowa? tak wszystkie pozosta?e trudne s? do ogarni?cia. Ich tw?rczo?? wymyka si? wszystkim utartym schematom. Mog? zagra? cokolwiek, a przecie? ci?gle b?d? tym jedynym w swoim rodzaju, niepowtarzalnym zespo?em. No w?a?nie; znow?? rodzi si? pytanie – czy b?d?? The Deep End Vol. II to dla mnie p?yta roku. A mimo wszystko niczego nie rozwi?za?a. Strach pozosta?. Co dalej...?
Pawe? Freebird Michaliszyn