he he.. no i kwestią gustów to jest niechybnie..
Ponieważ mi się właśnie Darek o wiele bardziej podoba z małżonką. Fantastyczne są te ich solowe duety, gdzie Derek (mistrzo) ustępuje często miejsca średniotechnicznym ale pełnym wspaniałego bluesa solówkom żony
. I to jest piękne, bo pokazuje, że nie o zapierdalanie lub wypierdalanie chodzi w grze, lecz o dobrą muzykę. Mi wystarcza żywiołowa reakcja publiczności na solówki Susan, by mieć frajdę z tego, że nie tylko jak tak to odczuwam. Hm... u nas wciąż bardziej cenie się wypierdalanie Steve Vai'a od wspaniałej pełnej kunsztu i wyważenia gry Erica Claptona lub Jimy Page'a ... wciąż czytam tu i ówdzie, że zdziadzieli i już grać nie umieją.. a dla mnie Vai i inni wymiatacze są po prostu już nudni .. choć czasem lubię posłuchać..
A co do pantoflarstwa, to Derek jakoś zawsze mi się kojarzył z totalną ciotą, ciapciakiem i pantoflem. I tym bardziej zachwyca mnie jego gra!!! Na twarzy i w posturze - minimum emocji, wręcz sflaczała nuda i niemrawość, natomiast gra - niesamowita energia i max uczuć!
Ten duet cenię też za to, ze Susan wniosła do muzy Derka dużo korzennego rock'n'rolla, bo Derek czasem za bardzo allmanowsko pitolił i odjeżdżał .. a teraz gra bardziej zwięźle i dla mnie ciekawiej i esencjonalniej.
Takie otto jest me skrajnie subiektywne odczucie