No więc, przy całym szacunku mylisz się. LZ, BS czy DP to nie jest wyłącznie domena starych ramoli. Sporo młodych zwraca się w stronę takiej muzyki i to z różnych przyczyn. Mnie samego nie było nawet na świecie gdy LZ święcili swej największe sukcesy. A to na co kogo stać to sprawa szeroko otwarta. Nie myślisz chyba, iż Jimmy Page trzyma te wszystkie pieniądze w skarpecie albo choćby nawet na koncie w banku. Wiele z tych milionów jest ulokowana w papierach wartościowych, udziałach, akcjach spółek i innych tzw. instrumentach finansowych. A w tym przypadku często się traci. Straty te trzeba gdzieś czasem sobie powetować, bo Jimmy Page, podobnie jak Mick Jagger to dziś raczej poważny biznesmen niż kontrkulturowy buntownik. Jest to normalna kolej rzeczy, w sytuacji gdy na koncie pojawiają się miliony. Prawda, bywali tacy co przep.....lili wszystko co mieli, ale dziś ich samych najczęściej też nie ma ani w biznesie muzycznym ani jakimkolwiek innym. Muzykę rockową mamy nie dzięki zbuntowanej "kontrkulturze", a dzięki cwanym biznesmenom pokroju Ahmeta Erteguna, którzy ją nagrali, rozpropagowali, a przy tym zarobili krocie dolarów. "Kontrkulturą" nikt się nie najadł, ani wtedy ani później, chyba że brał kasę od KGB, a było takich "kontrkulturowców" całkiem sporo
I dlatego od początku były to przedsięwzięcia czysto komercyjne nastawione na zysk, a cała kontrkultura, protesty przeciwko słusznej skądinąd wojnie we Wietnamie to był sztafaż. Oczywiście odbiorcy i część muzyków mogli nawet czasami brać to na poważnie, ale raczej spełniali co najwyżej role tzw. pożytecznych idiotów uwiarygadniających całe przedsięwzięcie. Reszta, zwłaszcza tych ze świecznika jak np. The Rolling Stones szybko połapała się o co w tym wszystkie chodzi i doskonale odgrywała swej role wzywając ze sceny małolatów do buntu, a następnie odlatując helikopterami z walizkami wypełnionymi po brzegi forsą, którą później wpłacali do banków i inwestowali w różne przedsięwzięcia gospodarcze, często tak "kontrkulturowe" jak światowy handel bronią. Wierzyć w to, że muzyka rockowa to bunt, kontrkultura i walka o lepsze jutro mogą chyba tylko osoby o umysłach nastolatków, chłonące oficjalne, kanoniczne wersje wydarzeń i naiwne brednie opowiadane czasem przez muzyków i osoby z ich otoczenia. Rock może i powstał z jakiejś tam potrzeby buntu, jednak bardzo, w zasadzie już u zarania szybko został okiełznany i stworzono z niego produkt. Warto o tym pamiętać, by zaoszczędzić sobie wielu niepotrzebnych frustracji rozczarowań, jak te będące źródłem niniejszej dyskusji. Jasne też chyba winno być, że rozmawiamy tu o wyłącznie o współczesnym rocku, którego historia jak słusznie wskazałeś zaczęła się gdzieś w latach 50-tych i właściwie od razu została przechwycona przez wielki biznes. W tym punkcie chyba zatem jesteśmy zgodni. Nie będziemy zatem oceniać jak żyli, dlaczego muzykowali i ile zarabiali średniowieczni minstrele czy członkowie podwórkowych kapel okresu międzywojnia. Choć, zdaje mi się, że i oni grali w znacznej mierze dla pieniędzy.