Kiedyś, żeby zostać "redaktorem radiowym" to trzeba było posiadać wiedzę i ogólnie kompetencje, które nie było łatwo zdobyć. Nie było dostępnych informacji, była "żelazna kurtyna", płyty były drogie i nieosiągalne. Jak ktoś przez to wszystko przebrnął to oznaczało, że jest prawdziwym pasjonatem tematu i jest w stanie dużo zrobić i poświęcić (!) żeby dana muzykę poznać i zdobyć potrzebną wiedzę. Dziś, żeby zostać takim "redaktorem" to chyba trzeba mieć tylko internet? Troche Wikipedii, trochę YouTube i już jesteś znawcą np. bluesa. W jeden wieczór. Góra tydzień.
Ale to oczywiście tak nie działa. Każdy rodzaj muzyki, tak jak każda dziedzina sztuki, posiada swój specyficzny "język". Przez język rozumiem nie tyle zespóół słów, co raczej różnorakich środków artystycznych, którymi sie z odbiorcą komunikuje. A na zrozumienie czegoś takiego tydzień niestety nie wystarczy. To trzeba i osłuchania i wiedzy i to nie tylko muzycznej ale i pozamuzycznej. Etos, otoczka kulturowa, historyczna itp. I to jest ten rodzaj rozumienia, który mozna zdobyć tylko "w boju" i tylko będąc czymś w rodzaju pasjonata. A zrozumieć jakąś wysoce specyficzną estetykę można już chyba tylko osłuchaniem. A jak tego nie ma, to potem właśnie dzieje sie cos dziwnego, np. ocenia sie muzyke bluesowa w kategoriach muzyki popularnej i mówi się (czy myśli) np.: "To jest przeciez brzydkie!" Albo - "A ten gitarzysta to fałszuje". Albo: "Ale on haczy o sąsiednie struny! To ja tak nie robię!"
(To ostatnie to dotyczyło Buddy Guya!)
Napisałem o bluesie, ale dotyczy to chyba każdego rodzaju muzyki. Mnie np. jak nie słucham reggae, wszystkie te piosenki wydaja sie jednakowe. A chyba nie są?
Nic więc dziwnego, ze "dawni" redaktorzy są dużo lepsi od nowych. Żeby zdobyć taka pozycję musieli sie naprawdę duużo napracować i przezwyciężyć wiele przeszkód, o których ci "nowi" nie maja w ogóle pojęcia. Żeby to robić (tak walczyć) to trzeba było mieć naprawde silną motywację, np. bardzo kochać tę muzykę.