Pokrótce (pisałem już na innym forum)
Akustyczny początek koncertu - miła odmiana. Krystaliczne dźwięki gitar Joe'go po prostu kroiły mózg. Jak ten facet napierdalał w te wiosła! Nic dziwnego że po każdym kawałku techniczny podbiegał z kolejnym akustykiem. W prawej łapie Joe ma dynamit i kilo TNT.
Część elektryczna - samo mówienie o tym na siedząco jest bluźnierstwem. Takie pionki jak my, mogą tylko stać i słuchać z wyrazem wniebowstąpienia na twarzy. Każdy dźwięk, każda nutka, czyściutko, perfekcyjnie, jak z płyty, aby za chwilę przejść do kaskadowej improwizacji. Oczywiście, dynamit w łapie po raz kolejny, ale i zabawa z potencjometrem, dynamiką, artykulacją znamionującą tak doskonałe opanowanie Les Paula, ze to wykracza poza wszelkie normy.
Koncert roku, bezsprzecznie.
Tito, byłeś?