To był nasz trzeci koncert Nohavicy – i od razu zdobył pierwsze miejsce w moim rankingu. Artysta był w świetnej formie wokalnej, muzycznej, a przede wszystkim życiowej. Mimo że zastrzegł, iż szkoda mu czasu na mówienie – tyle chciałby zaśpiewać katowickiej publiczności – raz po raz zagadywał, a czynił to z wdziękiem i humorem, jeszcze raz przekonując, że wiele nas, Czechów i Polaków, łączy.
Pojawił się na scenie wraz z muzykiem, który brał udział w nagraniu jego ostatniej płyty, Robertem Kuśmierskim.
Było i nostalgicznie, i dowcipnie, a nawet trochę rubasznie. Jak to u Czechów bywa, gdzie spotyka się refleksja (nieśmiertelna Kometa, przepięknie zaaranżowany Mikymauz) z biesiadą (Pijte vodu), miłość (Sarajevo) z samotnością (Pane prezidente), przeszłość (goszcząca wiele tygodni na trójkowej liście przebojów Minulost) ze współczesnością (nowa Aksamitna marynarka - Sako ze sametu o rozczarowaniu rzeczywistością postkomunistyczną), folklor (Ostravo) z nowymi technologiami (www.idnes).
Sporą część koncertu zajęły utwory z płyty „Tak mě tu máš”. Wiele było jego evergreenów, kilka piosenek nowych bądź mniej znanych. Panie Jarku, niech Pan nam śpiewa jak najdłużej.
Więcej - na blogu.