Dopiero wróciłam z wakacji na które wyjechałam nazajutrz po koncercie GM. Wakacje bez zasięgu internetowego, wobec czego opinię o koncercie mogę napisać dopiero teraz. Przede wszystkim muszę wyrazić swoje ubolewanie, że zespół o światowej renomie zmuszony był wystąpić w norze w której publiczność na pysk padała z braku powietrza i miejsca gdzie mogłaby na chwilę chociaż przysiąść. Bilety po 150 zł powinny zobowiązywać do czegoś organizatorów koncertu. Moi mniej wytrzymali znajomi ulotnili się z tego miejsca na jakiś czas przed zakończeniem koncertu. Sam koncert był przesterowany. What? Zachodzi pytanie dlaczego akustyk taki czy owaki nie potrafił ustawić dźwięku tak, żeby było słychać oddzielnie i wyraźnie każdy instrument. Stojąc za drzwiami sali słyszałam jeden wielki łomot. Dopiero w domu po przesłuchaniu kolejnych nagranych telefonem utworów mogłam ocenić poziom poszczególnych utworów, ponieważ telefon świetnie przefiltrował dźwięk. Telefonicznie koncert wypadł genialnie, ale bezpośrednio na sali koncertowej, a może ściślej mówiąc 20 cm poza nią gdzie stałam wyraźnie słyszałam tylko Warrena i perkusistę. Ponieważ kocham Allena Woody i zawsze utęsknieniem wyczekuję jego gitary i teraz spodziewałam się ze strony basisty, może nie tego samego co prezentował Woody, ale też dobrego grania i niestety doczekałam się nieczytelnych, przesterowanych dźwięków. Generalnie uważam że skandaliczne jest upychanie tak znamienitego zespołu w tak koszmarnej dziurze i przy okazji podłe traktowanie fanów zespołu Gov't Mule, którzy przysiąść mogli tylko na własnej kości ogonowej.
Daję tu namiary na mój ulubiony koncert jeszcze z Allenem. Wszystko tu jest: wirtuozeria i granie ciszą, jak to lubią niektórzy moi ulubieni forumowicze tegoż forum.
http://www.youtube.com/watch?v=TRfTdMt7WIY