![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
Bardzo cenie ksiazke Mitcha Mitchella. Ta, niewielka wszak, publikacja ma dla mnie spora wartosc. Mitch byl w tych najwazniejszych w karierze Jimiego latach i partnerem muzycznym i bliskim przyjacielem. Gral tez z nim do konca. Budy Miles byl takim jedno plytowym incydentem.
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
To wyglada solidnie
Mitch Mitchell z Georgie Fame & The Blue Flames. Londyn. Pazdziernik 1965 rok.
Mitch:
" Pracowalem z The Blue Flames od osiemnastu miesiecy. W kazdy poniedzialek band dostawal kase za granie. Tego konkretnego poniedzialku poszlismy do biura menagera i dowiedzielismy sie ze jestesmy zwolnieni. Kazdy band ktory pracowal dla organizacji Rika Gunnella, od Johna Mayalla po Zoot Money, przychodzil po forse w poniedzialki. W ten feralny poniedzialek wspolpraca z Blue Flames skonczyla sie. Wchodzilismy kolejno do biura i kazdy uslyszal to samo- przykro nam, ale jestes zwolniony. Bardzo mnie to przygnebilo. Tym bardziej, ze jako najmlodszy w kapeli i ten ktory dolaczyl ostatni, dostalem na koniec jakies marne grosze. Poszedlem do chaty przyjaciol w Ealing, gdzie wtedy mieszkalem i zastanawialem sie co dalej. Juz nastepnego dnia zadzwonil Chas Chandler. Powiedzial, ze ma artyste ktorego przywiozl ze Stanow i spytal czy bylbym zainteresowany graniem z nim. Dodal jeszcze - Wszystko, co mamy na razie to zapewnione dwa tygodnie z Johnym Hallydayem we Francji.
Dobra- powiedzialem- ale jaka jest umowa? - Przyjdz i zagraj. Zobaczymy- odrzekl Chas. Wykonalem kilka telefonow i okazalo sie, ze oni przesluchali juz chyba kazdego cholernego perkusiste w Anglii, nie jednego z nich znalem. Zaskoczylo mnie to, ze w takiej dziurze jak Londyn [
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
Po tej pierwszej sesji Chas zadzwonil i powiedzial- Jestesmy zainteresowani, czy chcesz grac z nami. No coz-powiedzialem-jaka jest umowa? Mamy dwa tygodnie roboty i to na razie wszystko - odpowiedzial - teraz moge dac ci dwadziescia funciakow tygodniowo.
Nie skakalem z radosci, ale postanowilem sprobowac. Dwa tygodnie pracy nie brzmialo najgorzej. Postanowilem, ze wejde w to na te dwa tygodnie a potem sie zobaczy. Nie znalem wczesniej Chasa Chandlera dobrze. Widzialem go z The Animals, jako ze The Blue Flames i The Animals zagrali kilkanascie koncertow razem. Byla to jednak taka znajomosc ograniczajaca sie do kiwniecia glowa. Chas mial wielka wiare w Hendrixa. By ruszyc z miejsca i sfinansowac sprawe, sprzedal swoja ukochana gitare basowa i pare innych rzeczy. Na drugiej, lub trzeciej probie wszystko zaczelo byc jasne. Poczulem, ze to byla prawdziwa szansa dla mnie. Moglem odejsc od schematow i scislych regul, na ktore bylem wczesniej skazany. Taka wolnosc w muzyce to jak wyjscie z wiezienia. Mialem wielkie szczescie spotykajac muzyka gotowego dac taka wolnosc. Nie mialem tej szansy w Blue Flames, choc z grania z nimi bylem zadowolony. Spotkalem tam starszych, doswiadczonych muzykow, jak Cliff Barton czy Glen Hughes. Oni nauczyli mnie jak sluchac Coltrane'a i Mingusa. Moze to spowodowalo, ze chcialem grac inaczej. Noel zaczynal dopiero poznawac bas. Firma Burns wypozyczyla mu 6-scio strunowa gitare basowa i on byl ciagle zorientowany na gitare. Hendrix mial zdecydowanie czucie jak powinna brzmiec partia basu, ale tez bardzo duza cierpliwości do Noela, podobnie jak do mnie. Nie mielismy gotowej zadnej piosenki. W tym temacie Hendrix i ja mielismy konfrontacje na trzeciej probie. Jimi powiedzial - Mamy koncerty we Francji. Zrobmy "Midnight Hour"
Ja, bedac nieco zadzierajacym nosa malym cwaniaczkiem powiedzialem- Fuck, tylko nie to. Robilem "Midnight Hour" przez dwa lata. Mamy nowy zespol. Zrobmy cos ciekawszego. Prosze! * Nie mialem nic przeciw tej piosence. Wszak to byl dobry klasyk, ale ja musialem jakos wyrazic swoja indywidualnosc. Z powodu tej konfrontacji Menagment nazwal mnie problemowym chlopakiem. Przykre slowa zaczely padac za moimi plecami, ale Jimi nie bral w tym udzialu. Byli zdecydowani by sie mnie pozbyc. Chyba przesluchali ponownie Aynsleya Dunbara. Noel podazal z wiatrem. Nie mial wyjscia. Byl bez grosza. Nawet do domu nie mialby za co wrocic. Uratowal mnie Jimi. Sadze, ze to iz wyrazilem swoja opinie spowodowalo, ze Hendrix postawil na mnie. Powiedzial, ze jest przekonany, ze dobrze nam sie bedzie razem pracowalo.
Niektore proby mialy miejsce w biurach muzycznego wydawcy na Savile Row lub Albemarle Street. Jimi i Noel mieli te male dziadowskie wzmacniacze. Jimi powiedzial- Dobrze byloby pozbyc sie tego szajsu. Bylo nas tylko trzech i chcielismy miec pelne brzmienie. Nie mielismy wtedy zadnych pieniedzy, ale bylismy bardzo zdeterminowani. Postanowilismy postawic managerow w sytuacji bez wyjscia informujac, ze sprzet sie zepsul. Staralismy sie robic wszystko, zeby sie to cholerstwo zepsulo. Zrzucalismy je ze schodow i narazali na wszelakie niewygody. Zajelo nam to psucie ze trzy dni. Pamietam, ze w czasie jednej z prob pojawil sie w drzwiach Henry Mancini z palcami w uszach i wykrzyczal - Hej, chlopaki mozecie TO troche sciszyc! - a to byly te male wzmacniacze i mysmy wlasnie chcieli TO poglosnic. Kolejna rzecza, ktora mnie uderzyla na poczatku u Jimiego, byly jego dlonie. Mial bardzo duze dlonie a kciuki byly prawie tak dlugie jak palce. Wykorzystywal to tak, jak wielu bluesowych muzykow. Mogl calkowicie objac gryf a kciuk pracowal jak pozostale palce. Jimi potrafil grac leworecznie i praworecznie, za plecami i w kazdej chyba pozycji. Zartowalismy, ze moglby grac palcami u nog. Nazwa zespolu "The Jimi Hendrix Experience" byla idea Chasa. Chandler wymyslil ja juz w Gorham Hotel w Nowym Yorku tuz po poznaniu Jimiego. Nazwa byla doskonala. Uniwersalna. Sprawdzalaby sie w kazdym rodzaju muzyki i kazdym skladzie jaki Jimiemu przyszedl by do glowy."
*Please w takim kontekscie brzmi zdecydowanie inaczej jak nasze prosze. Napewno nie proszaco
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)