To był dotychczas świetny festiwal, z fenomenalną, niemal rodzinną atmosferą (pomimo dużej liczby ludzi nie czuło się wrażenia "masówki"). Duża dbałość o szczegóły, różnorodność repertuaru, dodatkowe atrakcje sprawiały, że impreza zasługiwała moim zdaniem na najwyższą notę za sprawność organizacyjną. Miałem okazję przez kilka lat obserwować całość imprezy "od kuchni" i wiem, że bez Bogdana i jego zaangażowania (choć oczywiście nie tylko jego, to była cała ekipa pozytywnie zakręconych zapaleńców, ale bez wątpienia Bogdan był motorem tego wszystkiego) Rybnik Blues Festiwal nie byłby tym czym był - imprezą na najwyższym poziomie, znacznie wykraczającym poza nie tylko lokalne, ale i krajowe granice (a nawet wręcz europejskie, przecież występowali tam wykonawcy i z USA).
Oczywiście, to relacja tylko jednej strony, ale na własne oczy widziałem, jak Bogdan i ekipa bezinteresownie wkładali w to całą duszę, poświęcając energię i wolny czas - stąd wierzę że jest tak, jak opisuje Bogdan. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że dobrowolnie wyłączył się z tej imprezy. A jak nie wiadomo o co chodzi, to zawsze chodzi o to samo
Jestem oburzony i zniesmaczony. Bogdanowi i całej ekipie z całego serca dziękuję za to, co zrobili do tej pory, że dane mi było przez te lata uczestniczyć w tym wspaniałym, niezapomnianym przeżyciu, jakim był Rybnik Blues Festiwal.
Zapewne, jak to w takich sytuacjach bywa, "nowa formuła" okaże się niewypałem i najdalej za 2 lata wszystko zdechnie... Bo jak zwykle musiał się znaleźć ktoś, kto nie mógł wytrzymać, żeby nie zaintrygować, nie zachachmęcić, nie spróbować czegoś ukręcić... jak nie dla szmalu to z jakichś chorych, urojonych ambicji. A w zasadzie jedno drugiego nie wyklucza.... Nikt nie zyska, wszyscy stracą. Gratulacje. "Co by tu jeszcze spieprzyć panowie, co by tu jeszcze spieprzyć..."