autor: mariuszgr4 » czerwca 9, 2013, 7:33 pm
Clapton to stara, dobra, najlepsza szkoła.
Czas, gdy – na konferencji prasowej w Warszawie w 1979 roku, zapytany, czy widzi jakichś następców, odparł bardzo nieskromnie: „Nie… nie!”, ma już dawno za sobą. Jak się ma sześćdziesiąt osiem lat, to z pewnością należy się cieszyć, że zdrowie dopisuje, że wciąż można robić to, co się kocha. Bez oglądania się na cokolwiek i kogokolwiek, trendy, mody, nowe brzmienia i najpopularniejszych w danym czasie wykonawców. Clapton już nic nie musi, a jedynie może.
Zaprezentował się jak przystało na wielkiego bluesowego mistrza – znakomicie od strony wykonawczej i z wielkim luzem dostępnym tylko wybitnym instrumentalistom. Oraz, co zaraźliwe w najwspanialszy dla słuchających i obserwujących sposób – z wielką radością grania.