Tegoroczna Rawa Blues zaczęła się dla mnie od występu
Harmonijkowego Ataku. Świetna muzyka, dotychczas chyba tylko raz słyszałem ich na żywo oraz raz z koncertu w Trójce. Wiśnia ma bardzo fajny wokal, pasujący do tego całego, jakże różnorodnego składu. Fajna jest koncepcja, że np. gitarzyści nie wysuwają się na czoło, są widoczni, śpiewają chórki ale od solówek mają swoje składy
Muzyka też skomponowana z wielką...dbałością, tak bym to nazwał. Harmonijkarze-każdy stosował inny styl grania, lata doświadczeń, są tak bardzo różni a fajnie uzupełniają się. Z tego co słyszałem, to mam ochotę na więcej. Potem przyszła kolej na
The Reverend Peyton's Big Damn Band. Powiem, że pierwszy raz widziałem, żeby ktoś katował tak gitarę dobro
Ale szał niesamowity. Zawsze lubię też, gdy ktoś gra na tarze. W Polsce jest to raczej rzadko spotykany instrument, nie wiem czy jakiś skład rodzimy ma go w swoim repertuarze. Przypomniał mi się koncert Asylum Street Spankers parę lat temu. Miło było posłuchać, to jest także zaletą Rawy-nieraz nie ma wielkich gwiazd, są nieznane zespoły, u nas nieobecne i dzięki temu poznaje się inny wymiar muzyki. Ten zespół przypominał trochę granie The White Stripes-mocny bęben, ostra gitara. Dla mnie byli ok.
Davina & The Vagabonds to urocza kobieta, ciekawe dęciaki jednak jakoś tak bez szału jak dla mnie, jednakże dobrze było poznać kolejny nieznany zespół.
Po tym, jak zobaczyłem kolejne dęciaki z zespołu
Roomful of Blues, złapałem się za głowę. 3 zespołu pod rząd z sekcją dętą to trochę za dużo jak na moje warunki, można by trochę bardziej zamieszać tam składem. Ale łatwo się mówi a trudniej organizuje (wiadomo, bilety, samoloty, pociągi, autobusy zagranicznych muzyków warunkują ich wcześniejsze bądź późniejsze granie). Jak napisałem, byłem już trochę zmęczony dęciakami i posłuchałbym czegoś innego. Instrumentalnie skład byłby fajny, wokal taki sobie.
Może i jestem młodą osobą, jednak
Irek Dudek Big Band to nazwa przejawiająca się w moim życiu nader często. Pamiętam Rawę sprzed paru lat (6?) gdzie Dudek dyrygował dużo większym składem muzyków sekcji dętej. Granie bez nut-nie wiem co to oznacza, nie jestem muzykiem ale wyobrażam sobie trud zapamiętania poszczególnych kwestii do odegrania. Jedyny minus-za krótko! Myślałem, że po wręczeniu nagrody jeszcze muzycy coś zagrają a tutaj szybko zwinęli się. Poczułem się zawiedziony. No ale było jak w planie więc nie mam za bardzo co się czepiać.
Robert Cray Band to było to! Po występie Nora Jean Bruso ponownie zauroczył mnie skromny facet ze swoją gitarą, małym składem, z głosem...nie umiem tego wyrazić słowami. Coś magicznego. Wspaniale bujał, czasem zagrał ostrzej. Super muzyka, bardzo trafiła w mój gust, poczułem się wzruszony, z wielką radością wysłuchałem tego koncertu, wspaniała rzecz. Nie trzeba szaleć na scenie, aby być gwiazdą. Najlepszym przykładem na to, że spodobał mi się ten koncert to że właśnie słucham sobie jego muzyki. Zakochałem się w tych dźwiękach. Świetnie stopniował nastroje, przemawiał szeptem, pukał do mikrofonu. Pięknie.
Eric Sardinas & Big Motor jeden wielki rumor, huk, chaos. Typowy amerykański showman, nie lubię takiego efekciarstwa. Jedyne co podobało mi się w tym zespole to broda basisty
Nie moja bajka, wynudziłem się okropnie. Może ktoś inny lubi takie rzeczy, mnie nie przekonał.
Podsumowanie:
Nie była to moja najlepsza Rawa Blues, jednak dla Harmonijkowego Ataku, Irka Dudka oraz (a przede wszystkim) Roberta Cray'a warto było pojawić się na tegorocznej edycji.
Nurtuje mnie jeszcze jedna taka rzecz: pytam muzyków mających obycie sceniczne, co szkodzi robienie zdjęć i flesze z aparatów? Po co wymyśla się takie głupie rzeczy? Wiem, że na scenie już same światła oślepiają i grzeją niemiłosiernie ale nie umiem pojąc czemu artyści (zwłaszcza zagraniczni) zakazują robienia zdjęć czy innego typu rzeczy.