No więc, zamykając sprawę Firebirda, już tak bardziej ogólnie. Gitarę w pierwotnej wersji zaprojektował niejaki Ray Dietrich, na wyraźną prośbę CMI. Ray Dietrich zasadniczo projektował samochody, stąd w linii nawiązanie do kształtów aut z epoki. Nazwa Firebird wzięła się później. Pierwsza linie z 63 roku zawierała w sobie 4 odmiany (po raz pierwszy zastosowano rzymską numerację)
1. Firebird I - jeden pickup, kropy, brak bindingu, stud tailpiece/bridge combo.
2. Firebird III - dwa minihumbuckery, kropy, binding, mostek vibrola
3. Firebird V - dwa minis, trapezy, binding, tremolo vibrola
4. firebird VII - trzy minihumbuckery, prostokątne markery rodem z Customa, binding, złoty osprzęt, generalnie full wypas.
Powstanie tej gitary do tego stopnia poirytowało chłopaków z Fendera, że sprawa miała oprzeć się o sąd, gdyż uznali (nie wiem jakim cudem) że Firebird narusza patenty Fendera. Do sprawy nie doszło, gdyż Ted MaCarthy, jak sam mówi, dogadał się z Fenderem podczas długiej rozmowy
W wyniku tej rozmowy, a także faktu że sprzedaż Firebirda nie szła tak dobrze jak można by się było tego spodziewać, postanowiono zmienić nieco wygląd modelu podstawowego - tak narodził się Non-reverse. Generalnie założenie Gibsona nie zostało spełnione gdyż NR jeszcze bardziej przypominał z wyglądu Fendera Jazzmastera. Ale jakoś tak się porobiło że Fender odpuścił.
Jak wspominałem we wcześniejszych postach - NR nie był konstrukcją neck thru, tylko zwykłym glued in, jak każdy Gibson pospolity. Konstrukcja neck throu była zarezerwowana dla "zwykłych" Firebirdów. Co ciekawe, początkowe broszury z '63 nie wspominały w jakiś szczególny sposób o tym fakcie - chłopaki z CMI bali się że potencjalni klienci uznają ten pomysł za zbyt innowacyjny
i mogłoby to wpłynąć na sprzedaż.
Firebird był pierwszą gitarą w której zastosowano tak szeroką, niespotykaną wcześniej paletę kolorów. Przy okazji wychodzi na jaw inny fakt, który po części potwierdza to co wspomniał Waglewski zacytowany powyżej przez rockena. Otóż w dawnych czasach low-costowe gitary robiono przy użyciu tych samych technologii i materiałów co te bardzo dobre. Różniły się jedynie brakiem tego na czym można było zaoszczędzić. Stąd brak bindingu, kropki, jeden pickup, uproszczone układy elektroniczne. W przeciwieństwie do tego co mamy teraz, gdzie każdy chiński paździerz kapie od złota i wybajerzonych bajerów a gra tak jakby ktoś wykąpał go w gównie, albo najczęściej nie gra.
Użytkownikiem takiego low-costa jest Joe Bonamassa. Grał na nim w Kongresowej jeden utwór, nie pamiętam co to było. Spójrzcie, jak pięknie mówi o tej gitarze ten Wielki Człowiek:
http://jbonamassa.com/joes-guitar-of-th ... irebird-1/
Z pozostałych, to wiadomo, lista jest całkiem długa. Z moich ostatnich odkryć - tak, śmiejcie się - Allen Collins (ja Lynyrd kojarzyłem przez długi czas z Alabamą, dopiero dzięki ostatnim płytom - God an Guns, LODB - zainteresowałem się o co kaman; teraz piłuję na okrągło Freebirda).
Była jeszcze jedna wersja tej gitary - Firebird Reverse Studio. Czyli z wyglądu standard, ale konstrukcyjnie - zwykły glued on, jak NR. Nie było ich wiele. Różnił się oprócz budowy również tym że zastosowano w nim mniejsza główkę ze zwykłymi kluczami (zamiast tych poronionych maszynek od banjo) oraz wyposażono w pełnowymiarowe humbuckery serii 48x. Gitara wyglądała jak Firebird, ale grała bardziej jak SG czy nawet Explorer.
W swoim czasie posiadałem taki instrument w pięknym wykończeniu Golden Myst. Sprzedałem go ostatnio, ale można go obejrzeć na zdjęciach z poprzedniej edycji Festiwalu Bluesowo, które ktoś tu zamieszczał.