[Wrocław] DICKEY BETTS ... 14 lipiec 2012 - Eter

[KROPLA72]

Pierwszy raz jadę do Eteru i mam śmieszne pytanie czy można tam wejść ubranym w tzw krótkie spodenki -dzinsy, bo straszne upały. Nawiasem mówiąc w Stodole w W- wie nie ma z tym problemu ale naczytałem się na forum że mega prymitywy stoją na bramkach w Eterze no i takie pytanie

[masc]

[Sergiusz]

[KROPLA72]

[radek]

W ramach przygotowań trzeba pewnie wyciągnąć i posłuchać parę płyt. Wieczorem zaczynam od dvd Live at the Rock and Roll Hall of Fame.

A tak w ogóle, to mam nadzieję że zagra Donnę Marię

[Sergiusz]

[Vul]

[ref]

[Rock-A-Billy]

[bluesman1]

[KROPLA72]

A ja jestem zadowolony , spełniło się moje długoletnie marzenie i uwazam że warto było tłuc sie pociągiem 8 h żeby przez 2h posłuchać i zobaczyć legendarnego BETTSA. Prawie 20 minutowa JESSICA , na deser RAMBLIN MAN... i wszystko jasne . elegancko nagrane po stałem przy barierkach i sobie teraz słucham. w wieku 70 lat weż gitarę i odwal taki jam to wtedy pogadamy.
VENI-VIDI-VICI...DICKEY BETTS & GREAT SOUTHERN
Koncert super miejsce idealne do takich kameralnych jamów, DICKEY wracaj znowu do POLSKI SERDECZNIE ZAPRASZAMY

[Cencor]

Witam,

Koncert super, prawie sie poplakalem slyszac Stratsboro Blues... Przez 2 godziny mylem w poludniowych stanach.

Akustyka mogla byc lepsza. Dwie perkusje nie kolysaly niestety tak pieknie jak u Allmanow ale bylo cos kolo tego. Pieknie bylo - 3 Gibsony ryczaly i graly we "wspolglosach".

Zupelnie nie rozumiem pretensjonalnych komentarzy z poprzedniego posta. To co, mial sobie facet z Florydy wziac bebniarza Azjate klawiszowca bruneta i grac na Japonskich gitatrach zeby sie nie kojarzylo z Allmanami? Przeciez Dickey to czesc funadamentu Allmanow.

Moze magii nie bylo, ale solidne zawodowe amerykanskie poludniowe granie i owszem.

No i pieknie jest jak wszyscy odspiewuja razem Ramblin' Man...!

pozdrawiam

Cencor

[Marek-Browarek6]

[Gabriels]

Ja także bylem na wczorajszym koncercie Dickey Bettsa i jestem wręcz powalony potęgą brzmienia calego zespolu ,świetnie brzmiące gitary,rewelacyjny bassman,bardzo dobry klawiszowiec,również jako wokalista no i perkusiści grali to co powinni i jak dla mnie byli OK! do tego "ten klimat ten luz" ,bezpośredni kontakt z prawdziwą Legendą
Wszystkie te "donsy" na akustykę w klubie uważam za bez podstawne bo wczoraj można bylo sobie wybrać miejsce takie gdzie bylo najlepiej slychać
choćby w samym dead center.Wracając do samego koncertu zespolu to w mojej ocenie Dickey Beatts i Great Southern zbliżyli się bardzo do starego brzmienia The Allman Brothers Band.
Wczorajszy koncert to jeden z najlepszych jaki dane mi bylo uslyszeć i oglądnąć w moim życiu a oglądnąlem i wysluchalem ich juz sporo .

[Gabriels]

Prezentuję kilka fotek z wczorajszego koncertu

[KROPLA72]

[jmgdiscs]

[ref]

Dokładnie, jedyne do czego można się przyczepić to nagłośnienie wokalu, czasami w ogóle nie było słychać Pana Bettsa, ale reszta jak najbardziej in plus.

Wczoraj pod sceną spełniło się moje małe prywatne muzyczne marzenie. Na żywo usłyszałem Ramblin' Man, Jessicę, Statesboro Blues, Seven Turns - utwory, o których mógłbym marzyć, snując legendy o amerykańskim pograniczu. A tak - przecież to oni przyjechali do nas i uważam, że Dickey wraz z resztą kapeli był w wyśmienitej formie. Dwie perkusje, trzy gitary i świdrujące klawisze to skład, który jest gwarancją świetnej zabawy.

A zabawa była przednia, całe dwie godziny urzeczony, zasłuchany stałem pod sceną, nie do końca potrafiąc uwierzyć, że widzę jednego z Allmanów. To był koncert roku, a kto wie czy nie życia, bo 17-minutowa Jessica pozamiatała.

I tylko żal, że Dickey nie podpisał mojego egzemplarza Brothers And Sisters.

Mieliśmy po koncercie większe marzenia, niż przed, bowiem zaczęliśmy rozprawiać o tym, co by było, gdyby Dickey został do wtorku i poczekał na Warrena...

Wczorajszy koncert zapadnie mi w pamięci do końca życia... Było wspaniale, dziękuję Agencji Tangerine.

[Marek-Browarek6]

[Mulewicz]

[Marek-Browarek6]

[Vul]

[KROPLA72]

[planetgong]

[radek]

To i ja coś postanowiłem napisać.
Ocena muzyczna...no niestety... Było jak było.Parę razy Dickey błysnął geniuszem, jak chociażby w Blue Sky. Parę razy nie dał rady. Zawsze pozostają stare płyty i genialne koncerty jak np.'An evening with...'.Wyraźnie brakuje mu w zespole kogoś takiego jak np.Warren coby go ciągnął w górę.
Piękną solówkę walnął młody Betts w 'In memory...', całkiem w starym stylu ojca.Jeśli ma lepszy charakter od niego, to będą z niego ludzie.Nie sposób nie wspomnieć o basiście.Ciężko pracował, a do tego showman pierwsza klasa.
Szkoda że tak mało było muzyki poza-allmanowskiej, ale z jednej strony,jak utwór trwa 10 i ponad min, to dużo tytułów się nie da.Z drugiej strony, w myśl zasady, jak się przyjeżdża pierwszy raz, to gra się największe przeboje.

Co do nagłośnienia, to chyba tak miało być. Ich dźwiękowiec chodził z tabletem od mikrofonu do mikrofonu i sprawdzał coś na wykresach w tymże urządzeniu.Nie wolno nam narzekać,technika powiedziała że jest o.k.

Ocena pozamuzyczna...Jestem szczęśliwy, że byłem i widziałem na scenie jednego z moich ulubionych muzyków.Nagłośnienie i jak grał, nie ma najmniejszego znaczenia.Blue sky,In memory...,Ramblin' man,Seven turns...na żywo!!! Czego chcieć więcej?!
Kłaniam się w pas Agencji Tangerine, za Dickeya.Wielkie dzięki!!!

[rocken]

A jak było z frekwencją ?

[Cencor]

W sumie bardzo niewiele ludzi. Szacuje na jakies 200 osob... choc moze niech wypowiedza sie organizatorzy. W kazdej chwili wlasciwie mozna bylo wejsc pod scene. I to wlasciwie tez w tym wszystkim bylo fajne.

cencor

[jmgdiscs]

[jmgdiscs]

[Sergiusz]