Ja "wyhaczyłem" na razie mp3 (pełno tego w sieci).
Po pierwszych 3 kawałkach pomyślałem - solidne, ale nudne, zbyt pospolite, bez iskry, bez pomysłów. No trudno...
Przy 4-tym (One Horse Town) coś się zaczęło dziać, choć jeszcze nie w stylu jakiego oczekiwałem, ale bardzo miło się zrobiło - zaczęło fajnie bujać country-rockowo
No a potem co kawałek to lepiej - jest i southern-rockowe mięso z riffami jak trzeba i balladowo z przystankami na wytchnienie, są rozmaite pomysły i wokal się wydziera porządnie. Jest tytułowa piosenka psychodelizująca na 2 gitary, jest nawet bluesowaty przerywnik w a'la akustycznej aranżacji. A na pożegnanie "Up the Road" (13) w stylu The Eagles tylko, że gitarowe solo ostrzej.