Killa Vanilla pękała w szwach, ale nas się tam zjechało.
Cieszę się, że są takie miejsca, gdzie można posłuchać bluesa na żywo, do tego wypić piwko i jeszcze pogadać ze znajomymi.
"Dlatego czasem warto żyć"
Dziękuję wszystkim za ten klimat, który tam stwarzacie.
Muzyczka była przepiękna, nawet doczekałem się mojego ulubionego Little Wing, wprawdzie akustycznie ale był.
Basista (chyba Piotr) powala na kolana swoją grą, ale żeby na prezydenta
chyba za durny jestem, żeby zrozumieć ten żart
Pan Młynarski śpiewa "róbmy swoje" i zgadzam się z nim.
Jeszcze chciałem Was wszystkich przeprosić za tego "pseudo-grajka", który przyjechał ze mną i tak napientralał w bębenek, że wszystkich zagłuszał.
Nie dało się tego słuchać, wstydzę się za niego, więcej ze mną nie przyjedzie.
I jeszcze na koniec
jak się obrobię ze zdjęciami to oczywiście się podzielę.