Zrobilo sie bardzo ciekawie. Juz samo to o jak bardzo roznych artystach tu piszemy jest fascynujace. Od Seasick Steve'a, ktory sam uwaza sie za klasycznego bluesmana starej daty[
], po modernizatorow bluesa, takich jak Son of Dave czy pokazany przez Wladka Deak Harp, az po poszukiwaczy calkiem nowych dzwiekow w bluesie, takich jak Tom Waits. To sprawa pod dyskusje czy ten neo-blues nadal bedzie bluesem i w jakim stopniu nim pozostanie. Czy przyszlosc bluesa to bardzo mlodzi artysci ktorzy chca nadal grac klasycznego bluesa [tacy jak Oli Brown] czy tez ci ktorzy staraja sie zmieniac i rewolucjonizowac ten gatunek sztuki. Ja ciesze sie ze istnieja i tworza i jedni i drudzy. Nasi rodzimi artysci ktorzy eksperymentuja poprzez miedzy gatunkowe polaczenia i poszukiwania nowego wyrazu w bluesie, nie sa dziwakami i odszczepiencami. To tendencja ogolno swiatowa i czy nam sie to podoba czy nie, nie zmienimy i nie powstrzymamy tego zjawiska. Dobrze czasem sobie przypomniec jak paskudnie traktowany byl blues elektryczny przez bluesowa publicznosc na poczatku swojej drogi. Sam Muddy Waters bywal wygwizdywany.
Jeszcze jedno ciekawe zjawisko: Bluesmeni zaczynaja coraz czesciej siegac do muzyki starszej o eony od bluesa. Starej jak swiat. Do muzyki Afrykanskiej. Z kolei muzycy rdzennie afrykanscy [np.Juldeh Camara] siegaja po bardzo bluesowe dzwieki. Z polaczenia tych dwoch tradycji powstaje bardzo ciekawa i nowa wartosc w bluesie wlasnie.