autor: karambol » września 25, 2011, 10:06 am
Nie wiem za co lubiliście (albo i nie lubiliście - w zależności od opcji) Devil Blues? Od wczorajszego koncertu wiem, że powinniście znaleźć sobie inny powód aby ich lubić (albo nie lubić - w zależności od opcji). Wczoraj bowiem Devil Blues jaki znacie przestał istnieć. Przeszedł do historii. Na jego miejscu powstał zupełnie nowy zespół chociaż z tymi samymi muzykami i ciągle jeszcze pod tą samą nazwą. Zresztą nazwę powinni jak najszybciej zmienić bo ich aktualna muzyka to ani "devil" ani "blues".
Ale po kolei. Pierwszy raz od kilku ładnych miesięcy miałem okazję posłuchać "Devil Blues" na żywo. W rozmowach z devilami w tzw. międzyczasie często słyszałem "ostrzeżenia", że ich nowa muzyka będzie zupełnie inna, niebluesowa i wielu zaskoczy. Zanim zabrzmiała muzyka zaskoczeniem było już samo instrumentarium Sebastiana. Na stojaku obok dobrze znanego Strata, myszowatego Tele pojawiła się gitara akustyczna!! Zaczęli od numeru z repertuaru starego Devil Blues i było to jak mnie pamięć nie myli "True story". Była to też przy okazji pierwsza sposobność aby posłuchać nowego wokalisty Łukasza. Nie unikniemy oczywiście porównania do Krzyśka Gorczaka ale jedno wiem Łukasz to na prawdę godny następca. Ma nieco niższy głos (choć sam jest nieco wyższy tak ze 2m wzrostu co najmniej) ale bardzo ciekawy. Co prawda brakuje mu jeszcze "odwagi" i czasem brzmiał zbyt spokojnie i mało wyraziście (zwłaszcza przy niezbyt agresywnym nagłośnieniu) ale pewnie z czasem nabierze wprawy zadatki w każdym bądź razie na dobrego wokalistę ma. Kolejne utwory to absolutne nowości czyli nowe oblicze starego zespołu. Szczerze powiem, że dalej jestem w ciężkim szoku i nie jestem w stanie opisać tego co teraz grają devile. Bluesa wcale, trochę rocka, sporo łagodnego nastrojowo-klimatycznego grania (pop? acid jazz?, smooth jazz?, ambient?). Może po trzecim-czwartym koncercie kiedy oswoję się z nowym obliczem zespołu coś wymyślę na razie jestem w ciężkim szoku i z pewnością bredzę. Kolejne zaskoczenie - utwór zaśpiewany po polsku ("Listopad"). Przed tym kawałkiem zabrzmiała w końcu gitara akustyczna. Oba utwory bardzo spokojne i nastrojowe a wokalnie Łukasz przypominał nieco Kubę Badacha. Ich występ skwitowany był nawet dość przychylnym przyjęciem przez publiczność. Nikt w nich niczym nie rzucał, nie było okrzyków typu "zagrajcie bluesa" czy też szyderczych "zagrajcie coś Dżemu".
Zespół zmieniając repertuar zdecydował się na niezwykle odważny wręcz rewolucyjny krok. Zachowując wszelkie proporcje moim zdaniem jest to mniej więcej coś takiego jak Dylan zamieniający gitarę akustyczną na elektryczną czy też Niemen porzucający ładne piosenki typu "Pod Papugami" i zaczynający grać rocka eksperymentalnego. Obaj wymienieni powyżej zapewne stracili część poprzedniej publiki ale zdobyli również nowych słuchaczy i w ogólnym rozrachunku wyszli na tej zmianie dobrze. Jak będzie z devilami? Czas pokarze. Moim zdaniem Devil Blues rozwalił właśnie prawie wszystko co do tej pory zbudował. Oczywiście nikt im nie odbierze poważania jakie zdobyli w światku bluesowym (ale nie wiem na ile im się to przyda w dalszej karierze bowiem z tego światka się wyzwolili), doświadczenia scenicznego, obycia w kontaktach z organizatorami, promotorami i innymi tego rodzaju magikami. Nie wiem do jakich festiwali pasuje teraz ich muzyka. Może "Pozytywne wibracje", "Off festiwal" czy też "Opener". Kiedy do tego wszystkiego dojdzie jeszcze zmiana nazwy (co moim zdaniem jest nieuniknione) będą musieli się znowu przebijać aby zdobyć przychylność słuchaczy i organizatorów imprez. Po prostu znowu będą debiutantami.