Noooooo..... a to ci pech. Akurat jak się miałem objawić w Ostrowie, to ławki poszły się j......... Trzaby z tym do Leszka. (eljot) Lechu się buja z temy swojemy kursantkamy po całym Ostrowie, to chociaż jedną ławkę powinien kojarzyć
( Lesio. Z kapy pionka na sz-5 i dalej biję królową. Zrób coś kurde, bo nie wiem jak długo wytrzyma - przepraszam Was kochani. To taka nasza gra z Lechem. Gramy w nią kiedy się da i gdzie sie da. Zadnych zasad. A jest tak porąbana jak my sami) Jarek. Z ta piaskownicą to też pewnie ściema była jakaś. Już przestań Jaruś szlochać. I tak by nic z tej zabawy w bluesa w piasku nie było, albowiem obecnie piaskownice sużą nie do zabawy (nawet w bluesa) , a do tego żeby tam pieski siurały i klocki stawiały. Tak przynajmniej ostatnio u nas zaobserwowałem ukradkiem przez okno. Ukradkiem, bo odkąd zacząłem szczekać na psy, to mnie ich właściciele palcami wytykają, a potem tymy samymy palcamy sie w czoło pukają. Przecież kurna wiem, że mam pocharatane czoło i to od festiwalu LW&B, ale żeby tak bezczelnie wszystkim wokół to pokazywać? To już są szczyty. Muszę się przyznać, że jak się kiedyś zeszczekałem z takim wilczurem, to ten mi z punktu całą sprawę wyjaśnił w ten sposób.
- Panie, a gdzie my kurde mamy w końcu srać. Do kibla nas nie wpuszczają . Na chodniku nie wolno, na trawniku nie wolno, na klatce schodowej nie wolno, przed sklepem nie wolno, w autobusie czy tramwaju nie wolno, z resztą kto by mnie tam wpuścił, w piaskownicy tyż nie wolno. Te nasze barany po nas kup zbierać nie chcą. To co może mamy se jak te niedźwiedzie na zimę kołek w tyłek wsadzić?! Wytrzymasz pan cały rok z kołkiem w dupie? Nie. A widzisz Pan?
Nooooo..... tu mnie zaskoczył. Dużo racji w tym było co szczekał. Jeszcześmy se na pożegnanie ogonami pomachali. Fajny kolo. A mnie teraz głupio tak bezpodstawnie szczekać na te psy. A jakbyście kiedy się z jakm psem przywitać chcieli to nie problem. Bez krempacji. U nich teraz taka moda na anglojęzyczne witaski. Ja się z psem chcesz przywitać, to poprostu trzeba szczeknąć "How" (czyt. z ang. Hał, jak u ludzkich angoli [A tak w ogóle widział kto kiedy ludzkiego angola?] Hi czyt. Haj. A to już jest namawianie do degustacji kompotu z makówek ), a jak pies dobrze wychowany, to odszczeknie "How". Jak pies jest trochę taki z natury roztargniony to se i dwa razy odzszczeknie "How, how" I pomacha ogonem. W dobrym tonie jest mu odmachać swoim. No chyba, ze sie jest kobitą, to trza wtedy kombinować.
No dobra, bo odbiegłem od tematu. No. A propos ławek. Znaczy sie tych moich lotów z nichże.
Mam takovy napad (mam pomysł po czesku). A może by to tak za jaką dyscyplinę... jak nie sportu , to chociaż rekreacyji (nie mylić z prokreacją proszę. To co innego jest. Niby tyż sport, ale na czym innym polega
) uznać. No taki "Bench Jumping" i to w kilku różnych stylach np. "Head down style", "Back down style", "Ass landing" czili tzw. przydupienie, "Eggs braking", "Forhead landing" (moja specjalność
) no i oczywiście "Freestyle". Jakby co do czego to ja, jako ten prekursor i testator ty nowy dyscypliny mogie robić za pezesa. Naczelnego.
Reszta może się uczyć ode mnie. Nauk udzielam w każdy piątek po południu. Warunki do spełnienia: gitara, piwo i blues Piniędzy nie bierę, bo piniędze i tak sie mnie nie 3-mają więc po co bede brał. Czy tak, czy siak zawsze na jedno mnię wychodzi. A poza tym prawdziwi artyści tak mają (niekiedy, bo niekiedy nie), że wiecznie bez kasy łażą. Ale ten permanentny brak kasy jest zarazem (nie chodzi o takiego wielkiego zarazka. Nie w tym przypdadku) moją potęgą. Nie ukradną mnie piniędzy, bo co mi kurde mogą ukraść. Nie kusi mnie, żeby komu jaką łapówę dla naprzykładu policyjantom. Kurde. Jakie kiedyś z policjantamy miałem zdarzenie, ale to jak jeszcze z krwią jeździłem. Następnym razem Wam opowiem, bo za jednom razom tego byście mogli nie wytrzymać:) ) A wracając do "Bench Jumpigu". Bo cała rzecz polega nie na tym żeby się po zlocie pierdykneć w czoło, ale żeby przy tym piwa z kufelka (czy pokalu) nie uronić
Ot i cała sztuka. Zaś sie kurde rozkręciłem. Eeee, tam przeżyjecie. No to ......"How"
Indiańce z ameryki stanowej tyż się pewnie od psów witać uczyli, ino oni na końcu jeszcze litrkę "K" dodawali. To taki skrót od niemieckiego słowa zakręt chyba jest no bo od czego? To taki jakby to ująć tą częśc mowy. To chyba taki zarostek jest skoro na końcu wyrazu. Nie? Bo jest przedrostek na początku, to logiczne jest, ze na końu musi bedzie zarostek, bo za wyrazem. Jest jeszce Wyrostek, ale ten pisany z dużego double you, to on tylko na akordijonie pogrywa i tu za cholere nie pasuje.