Podam taki przykład.
"Indywidualne negocjacje stawki". Czesto stosowany zazwyczaj z powodzeniem. Zakładamy, ze nasza normalna stawka za granie to abstrachując 500 - 700 zl. Lecimy na dogadywanki do klienta. Zakładamy...., że klient nie ma do nas absolutnie żadnego szacunku. (to się z punktu da wyczuć po jego impertynenckim zachowaniu. Np. zajmowanie się wszystkim podczas rozmowy z nami i inne takie) Ot, grajki. Jakieś rzuci im się pińcet i będą grać.
"Negocjujemy". Oczywiście typowe wstawki tego, śmego jesteśmy debeściarze bez dwóch zdań i inne takie w zależności od inwencji i opanowania sztuki bajeru. Kolo rzuca hasłem. "Ile wynosi stawka za wasz występ". My mu rzucamy bez namysłu 2000 zł. Gościu spada z krzesła (jak ja z ławki) na głowę. Siada ponownie na krześle masując się po czole. pierwsze jego słowa Jeeee......zu czemu aż tyle (sam przeznaczył jak pamiętamy na muzykantów 500 zł czyli teoretycznie mieścimy się w naszej typówce) Oczywiście rzucamy sakramentalne "Przecież nie musimy Panu tłumaczyć skąd sie bierze taka stawka. Na nią składa się..... ." Gościu od razu czuje się fachowcem, bo skoro nie musimy mu tłumaczyć, to uważamy go za kolesia z branży. Gościu dalej "...Nieeee.... no ja rozumiem oczywiście, że tak ,ale..." i tu wchodzimy my skoro on nam przerywa w pół zdania?. "No dobra a ile Pan może porzeznaczyć srodków finansowych na tę częśc programu". Klient vel Gościu nawet jeśli żonie obiecywał solennie, że nie wyda na nas więcej jak 500zł, dawno już o tej sumie nie myśli. "500zł? No to bym ładnie dał ciała. Ale bym się ośmieszył" i rzuca jakby z lekkim zdaniem zapytania "1000zł?!". Trochę się krzywimy na gębach udając jednocześnie, że gotowi jesteśmy negocjować coś koło tej sumy, ale w dół to, już za żadne skarby. Sumienie jak w "Milionerach" podszeptuje 1000 masz już gwarantowany, grasz dalej?. I teraz mamy do wyboru, albo... I w tym momencie gościu wyjeżdża ze starą śpiewką, "...ale wiecie Panowie potraktujmy to może jako początek stałej współpracy. Jeśli mi zagracie za tyle, to będziemy się częściej spotykać. I treraz kwestia naszej naiwności. Albo uwierzymy, albo będąc przekonani, ze to ściema (bo to jest ściema) brniemy dalej. Możemy wywindować cenę max. do 1200 - 1300 zł. Jeśli nam się nie chce z gościem gadać, to zostajemy przy tysiaku i mówimy. "No dobrze skoro Pan tak mówi o tej współpracy, a my nie mamy powodu by Panu mnie wierzyć zgadzamy się na takie wynagrodzenie, ale pod warunkiem....". "... Oczywiście, oczywiście Panowie - rzuca gościu zadowolony, ze urwał tysiaka, a my jeszcze bardziej, bo mamy o max. 800, min. 500 zeta więcej od typówki. Jeśli wywindujemy, to dialog końcowy jest dokładnie taki sam. Oczywicie tego typu negocjacje nie są regułą. Częściej stawka jest wiadoma wcześniej i tyle. Negocjacji brak. Poza tym nie dajcie sie wrobić w numer ,że przyjdzie kolo tuż przed graniem i mimo iż była uzgodniona gotówka rzuca hasłem "Ale Panowie. Kasa będzie na przelew". Ja w takiej sytuacji mam zawsze jedno powiedzenie "To my Panu też przelewem zagramy" i nie ma zmiłuj. Nie ma kasy, nie ma grania , bo jak się zgodzimy, to sobie pogramy bez kasy. Chyba, że przelew jest ustalony w umowie, to i tak często życzę sukcesów. Chyba, ze mamy szwagra adwokata.