Witam ponownie. Pozwólcie, ze zadam troszke prowokujące pytanie (normalnie aż się boję pisac po ostatnim. Ale już nabrałem odwagi.Co mi tam)
Być może troszkę odbiega od głównego pytania, ale w sumie nie aż tak daleko by było bezzasadne.
Zagadnienie jest takie.
Mamy do dyspozycji dwóch muzyków
Jeden.
Szkolony w Akademiach Muzycznych przez najlepszych wykładowców, doskonały technicznie wykonawca, czytający biegle nuty do przodu, do tyłu, po skosie i jak tylko jeszcze. Jednym słowem doskonały muzyk filharmonik jednocześnie kapitalny solista.
Drugi.
Nie umiejący czytać tych kropek na drutach co wyglądają jakby ktoś popryskał zeszyt. Grający na instrumencie bardzo dobrze, ale techniką ustępujący temu pierwszemu. Jego zaletą jest umiejętność grania duszą czyli improwizowanie. Jest w stanie zagrać i do kotleta i zainterpretować dzieło znanego kompozytora na przykład moje
Krótko mówiąc na swój sposób również jest genialny i wyczynia cuda z instrumentem, czego ten pierwszy niestety nie potrafi. Bo gy mu zabrać nuty, to jakby mu kto baterie wyciągnął. Ani me , ani be.
I teraz zasadnicze pytania
Czy obaj panowie zasługują na miano wirtuozów?. Czy należałoby któremuś znich odmówić tego miana? Co Waszym zdaniem predysponuje muzyka, aby mówić o nim jako o wirtuozie instrumentu? Czy może któryś z nich jest właśnie wirtuozem inaczej?
Nooo....odważyłem się. Tylko proszę nie kopcie po nerkach:)