Moderator: mods
Robert007Lenert pisze:Ostanio pewnna wplywowa w swiatku bluesowym osoba udzielila mi rady: "Robert jak chcesz tutaj dalej funkcjonowac, to nie wymyslaj tylko graj to co ludzie znaja". Tak sie zastanawiam czy doradcy Santany i Hancocka by wymienic tych wielkich, tez znaja film Rejs i teorie inz. Mamonia ?
Zgadzam sie. Natomiast widze tez, ze nie ryzykowanie sie oplaca. Choc z drugiej strony bycie kontrowersyjnym ma swoje plusyTPsA pisze:..]......Myślę, że sztuką jest wypośrodkować to tak aby nie przesadzić i nie dać się zamknąć w ramki kolejnego "coverbandu". Pozdrawiam. Tadek P.
Nie nie, az tak zle nie jest To byla rada kolezenska podana lekko przesmiewczo.therman pisze:Skoro piszesz "wpływowa w światku bluesowym osoba..." to wygląda mi to na ultimatum. Przecież chyba takiemu wyjadaczowi jak Ty, inny wyjadacz nie musi radzić co robić, żeby istnieć.
Czy się mylę
olekblues pisze:Z całym szacunkiem dla wszystkich biorących udzial w tym poście, wydaje mi się jednak że Robertowi chodzi o coś zgoła innego niż wypowiedzi na temat coverów i standartów to znacznie głębsze zagadnienie tak jak nie do końca dobrze interpretowanie teorii inż. Mamonia...
Nie wiem czy trafilem ale dla mnie (czytanie ze zrozumieniem), tekst ten ma głębsze treści, ale mogę się mylic oczywiście, choc meczy mnie by nieco rozwinąć pewną myśl: "nie wymyślaj tylko graj to co ludzie znają"...?
Czyżbyśmy chcieli zabić wszelkie przejawy własnej twórczości, własnego spojrzenia na świat i tematy które nas absorbują (komuna juz próbowala takich chwytów - nie wyszło).
Robert007Lenert pisze:Zgadzam sie. Natomiast widze tez, ze nie ryzykowanie sie oplaca. Choc z drugiej strony bycie kontrowersyjnym ma swoje plusyTPsA pisze:..]......Myślę, że sztuką jest wypośrodkować to tak aby nie przesadzić i nie dać się zamknąć w ramki kolejnego "coverbandu". Pozdrawiam. Tadek P.
RockOnCellBlock pisze:olekblues pisze:Z całym szacunkiem dla wszystkich biorących udzial w tym poście, wydaje mi się jednak że Robertowi chodzi o coś zgoła innego niż wypowiedzi na temat coverów i standartów to znacznie głębsze zagadnienie tak jak nie do końca dobrze interpretowanie teorii inż. Mamonia...
Nie wiem czy trafilem ale dla mnie (czytanie ze zrozumieniem), tekst ten ma głębsze treści, ale mogę się mylic oczywiście, choc meczy mnie by nieco rozwinąć pewną myśl: "nie wymyślaj tylko graj to co ludzie znają"...?
Czyżbyśmy chcieli zabić wszelkie przejawy własnej twórczości, własnego spojrzenia na świat i tematy które nas absorbują (komuna juz próbowala takich chwytów - nie wyszło).
Ale tu nie chodzi o to, że teoria Mamonia (poprawna) powinna wszystkim muzykom świecić.
Tu chodzi o to, że NIESTETY często świeci.
No bo taka jest prawda - ludzie na koncercie cieszą się najbardziej, gdy słyszą, że to ten kawałek, który tak bardzo lubią w wykonaniu Arethy Franklin/Ray'a Charlesa/Muddy'ego Watersa/muzyka X. Z resztą covery się sprzedają bardzo dobrze.
Tylko z czego to wszystko wynikło? Odbiorca jest zamknięty czy muzyk nie ma koncepcji na własne utwory?
Bo wiadomo, że jedno napędza drugie.
Spójrzmy choćby na polską scenę bluesową - ludzie chętniej łapią Around The Blues, Hard Times, Blue Machine i parę innych od np. Jaromiego, Los Agentos czy Pawła Szymańskiego.
Nie jest tak?
RafałS pisze:Problem polega też na tym, że choć każdy teoretycznie może wymyślić własny numer, to piekielnie cieżko jest wymyślić taki, który jest równie dobry, co standardy. I wtedy ludzie mają prawo woleć standard/cover - nie tylko dlatego, że już znany, ale też dlatego, że po prostu lepszy.
Osobna kwestia: można grać znane kawałki w spsoób nowatorski, można też nagrywać własne według sprawdzonej foremki. Które z dwojga jest bardziej twórcze? Dla mnie odpowiedź nie jest oczywista.
RockOnCellBlock pisze:Ale jeśli widzę na półce płytę z coverami Muddy'ego Watersa... wolę sobie kupić płytę Muddy'ego Watersa z tymi samymi utworami.
RafałS pisze:Problem polega też na tym, że choć każdy teoretycznie może wymyślić własny numer, to piekielnie cieżko jest wymyślić taki, który jest równie dobry, co standardy. I wtedy ludzie mają prawo woleć standard/cover - nie tylko dlatego, że już znany, ale też dlatego, że po prostu lepszy.
Osobna kwestia: można grać znane kawałki w spsoób nowatorski, można też nagrywać własne według sprawdzonej foremki. Które z dwojga jest bardziej twórcze? Dla mnie odpowiedź nie jest oczywista.
RafałS pisze:RockOnCellBlock pisze:Ale jeśli widzę na półce płytę z coverami Muddy'ego Watersa... wolę sobie kupić płytę Muddy'ego Watersa z tymi samymi utworami.
Nawet jeśli Muddy Watersa gra Clapton czy Hendrix? Przejrzyj kolekcję swoich płyt. Założę się, że na każdy standard bluesowy w wykonaniu autorskim masz pewnie wiele wersji nowszych.
RafałS pisze:Myślę, że tylko jeden na dziesięciu świetnych muzyków jest równie dobrym kompozytorem, co grajkiem. A może nawet tylko jeden na stu. Dlatego ludzie często wolą covery i standardy. Oczywiście z tego samego powodu trzeba tym bardziej docenić tych nielicznych, co naprawdę umieją fajny numer wymyślić.
Paweł Stomma pisze:Przeczytałem gdzieś, że gdy Dylan wymyślił swój sposób grania na harmonijce (dmuchać, a nie wciągać) natychmiast był "brany" jako muzyk sesyjny - bo był oryginalny.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 299 gości