Witajcie. Na samym wstępie chciałbym powiedzieć co następuje:
1. Otóż opinia ma jest czysto subiektywna i podyktowana odczuciami jakie nasunęły mi się przy oglądaniu 3 płyt DVD z koncertu urodzinowego.
2. NIE jestem przeciwnikiem zespołów, które reformują się lub grają w zmienionych składach. Ba, powiem więcej - bardzo podobał mi się występ The 21C DOORS.
3. Będzie mi bardzo miło poznać wasze riposty.
4. W pełni rozumiem polemikę jaką wywoła
Postaram ująć się wszystko rzeczowo i z zachowaniem tego co, jak sądzę, jest najważniejsze, czyli emocji towarzyszących odsłuchowi/oglądaniu koncertu.
Zacznę może mą skromną wypowiedź od tego, że jestem pod ogromnym wrażeniem widząc tak pięknie wydany zestaw. Owszem, wytwórnie zdążyły nas już być może przyzwyczaić do wielopłytowych wydawnictw zawierających płyty CD i DVD i to pewnie wielu z Was już nie szokuje. Chciałoby się rzec, że to już żadna ekstrawagancja... ,a jednak - stawiam spory plus. Przejdźmy do technicznego spojrzenia na zawartość. Drodzy forumowicze, Panie i Panowie... TAK fantastycznie zrealizowanej strony wizualnej to ja już DAWNO nie widziałem. Czapki z głów. Na myśl, że to DVD powstało w Polsce napawa mnie duma, bo WIELE, ale to WIELE wydawnictw zagranicznych się KRYJE. Ktoś chce przykłady? Cóż. Chociażby wydanie koncertu The Eagles z Australii w HD DVD. Zaprawdę powiadam Wam... Przepięknie prowadzone kamery, rewelacyjne ujęcia, wspaniała gra pierwszym, drugim i trzecim planem. Żadnego nachalnego uderzania w widza, piękne ujęcia sceny poprzez pryzmat publiki i operowanie głębią ostrości. To wszystko sprawia, że solidna 5+ się należy i przesłanie do wielu ekip realizacyjnych: uczcie się.
Słowo jeszcze o jakości dźwięku. Otóż wszystko odtwarzane było na zestawie składającym się ze wzmacniacza lampowego Amplifon WL30 napędzającego dwa głośniki Monitor Audio. Kable Nordosty i Blue Heaven. Muszę przyznać, że jakość dźwięku była naprawdę dobra. Owszem, brakuje w wielu momentach selektywności przy natłoku instrumentów, ale jeśli chodzi o plastyczność brzmienia i oddanie atmosfery koncertu to jest bardzo ładnie.
Tyle jeśli chodzi o tę kwestę. Teraz... zawartość muzyczna i moja ocena tego co usłyszałem w wykonaniu obecnego składu Dżemu. Zatem... Dobór utworów. Niestety, tu mnie trochę zawiedziono. Nie chodzi o to by grać przeboje, broń boże... Choć i te tu są. Do znudzenia grana Whisky. Więc dlaczego podarowali sobie Cegłę? Ale trudno, ich sprawa. Choć byłby to dużo lepszy utwór jako że reprezentuje tą bluesową stronę Dżemu. Ale pozbyć się tak sugestywnego i ważnego utworu jak Cała w Trawie? Mała Aleja Róż też nie rozbrzmiała. Za to mnóstwo bardzo, ale to bardzo słabych kawałków (np. Słoneczny Dzień W..., Ballada..., Kiepska Gra, Powiedz Czy Słyszysz, Szeryfie..., Ja Wiem - Obojętność, Najemnik I) Żeby nie było, że się czepiam - to ich urodziny, ich wybór - moja ocena, jako słuchacza.
Pójdźmy o krok dalej, czyli do oceny samego wykonania utworów. Nie chcę wchodzić w poszczególne, aczkolwiek nie mogę się powstrzymać przed kilkoma komentarzami. Fatalne wykonanie "Złotego Pawia" Ta aranżacja zniszczyła ten utwór kompletnie. Zero nastroju, zero siły słów piosenki. Ja rozumiem, że teraz w modzie jest grać z orkiestrą, ale czy trzeba pchać ją wszędzie? List do M. z orkiestrą również wypadł blado. O ile w wykonaniu ze Spodka 92 mam ciarki, tu nie było nic.
I teraz coś co oczywiście podniesie teraz mnóstwo głosów sprzeciwu. Wokalista, a raczej wokaliści i sam zespół. Maciek Balcar... Paweł Freebird powiedział gdzieś, że głos Maćka to jeden z najlepszych wokalów w PL. Cóż. W tym repertuarze się nie sprawdza. Za każdym razem mam nadzieję, że wypadnie lepiej, że jakimś cudem poszerzyła mu się skala głosu... Ale nie. Zawsze podobnie. Owszem. ŁADNIE. Ale tylko ŁADNIE I GŁADKO. Nic więcej. Jedyny kawałek który faktycznie zaśpiewał naprawdę znakomicie to Modlitwa III. W większości pozostałych zaśpiewał poprawnie i nic poza tym. Zaraz wyjaśnię co mam na myśli* Dewódzki i Riedel też się nie popisali. Ot, wyszli, zaśpiewali. Bez emocji.
* Niestety, z przykrością stwierdzam, że obecni na tym koncercie wokaliści a Rysiek Riedel to jak stąd do Chin różnica. NIE MA O CZYM MÓWIĆ. Oni po prostu NIE czują tych utworów jak ich główny twórca. Przykro mi, mówcie co chcecie, ale jak Riedel śpiewał to do cholery jasnej cały jego ból był wydarty z serca, cały pieprzony weltschmerz i ból istnienia... TU NIE MA NIC Z TYCH EMOCJI. ZERO. Ładnie odśpiewane pioseneczki do których można poskakać i się pobujać, gdy jest spokojniej.
Nie chcę się rozpisywać, bo nie będzie się chciało Wam czytać, ale niestety... TO JEST PRZEPAŚĆ.
Jeszcze słowo o samej kapeli. Przekonałem się z bólem znów, że to nie jest Dżem. To już jest doskonale zaaranżowana maszyna koncertowa, gdzie każdy dźwięk jest już tylko odegraniem czegoś z przeszłości, ale jakby przez nie te emocje... Przykro mi, ale Styczyński w wielu kawałkach poległ zupełnie na tym koncercie. Słuchając tego miałem wrażenie, że myśli "oho, mam teraz 30 sekund na solo, bo za chwilę zagrają smyczki, więc muszę się zmieścić z paroma dźwiękami, a im więcej tym lepiej" Otręba coś tam jeszcze próbował i nawet mu to szło... Ale gdzie tam im do grania z Listu Do R??? DALEKO.
Więc... Tak. Jest to cudownie wydane i doskonale zrealizowane wydawnictwo (WIELKIE BRAWA I CHYLĘ CZOŁA) ,ale muzycznie jest przeciętnie. Wszystko wydaje się do bólu zaaranżowane, przewidziane i wręcz... komercyjne.
Nie wiem, może zrobiłem się nazbyt krytyczny... Ale, do cholery jasnej, jeśli ktoś mi wmawiać będzie, że ten Dżem też jest wspaniały, że Maciek jest wybitny... NIE. Tak nie jest. Wybitny to był Riedel, gdy śpiewał "samotność to taka straszna trwoga..." i wiele innych słów. MB tego nie potrafi. Ale nie mam mu za złe, bo jak ma potrafić śpiewać o bólu, którego nigdy pewnie nie czuł? Dlatego uważam, że Rysiek by już się nie odnalazł w tych czasach... W swoich pięciu minutach wyśpiewał to co go tak cholernie bolało w istnieniu. Tego już nie ma.
PS. Szczytem wszystkiego były uśmiechy i rozradowana publika przy "Jak Malowany Ptak" Do diabła, Riedel śpiewał o SPRAWACH NAJWAŻNIEJSZYCH, o życiu i śmierci, a młoda publika w ogóle tego nie kumała najwyraźniej... A Maciek w ogóle nie umiał oddać siły emocji tego utworu... (zaznaczam - sam jestem jeszcze młody)