U mnie od wczoraj i dzis równiez Blues Noire...coś pięknego , nieuchwytnego zaklęto w tej MUZYCE!!!!
Tak Los Agentos jak i LSD kapitalnie rozszerzyły horyzonty polskiej muzyki.
Jeśli ktos sie tego boi nie radzę słuchać bo zaskoczenie bedzie kompletne. Mysle sobie że LSD to płyta dla słuchaczy odważnych - otwartych - wrazliwych...
Jest pieknie niebezpieczna.
Toz samo czułem słuchając studyjnych Toumani Symmetric Orchestra , Deneza Prigenta czy najnowszego Petera Gabriela.
Tyle że LSD jest bardziej eteryczna...noo nie wiem jak to nazwać. No właśnie ten album ma TO COŚ nienazwane. Cos co uzależnia...
pozdr