Długo to trwało, bo jakiś ciężki ten weekend był
Na jamie się było i jednym słowem można powiedzieć
"jest dobrze"
Fajnie było Blues Inside, mimo że to "stare" wyżeracze jakby z początku lekko stremowani, może się mylę. Im dalej tym lepiej.
Tu pozwolę sobie na małą dygresję. Słowa Grzesia że: "rozpad Berlinów spowoduje powstanie kilku zespołów w Lesznie" stają się prorocze.
Oni podnieśli poprzeczkę wysoko i jakoś nikt nie kwapił się robić im konkurencję - niesłusznie. W piątek można się było przekonać, że jest wielu utalentowanych muzyków w naszym regionie.
Na pewno dał się zauważyć Hubert młody wokalista - przyszłość leszczyńskiego bluesa. Jeszcze trochę Hubertowi brakuje, ale jest to materiał na znakomitego wokalistę.
Jak sam nazwa wskazuje był to Jam no i jak się nasz Niedźwiedź podłączył to się zaczęło. Lechu znakomicie poprowadził całą imprezę. Oprócz muzyków z Blues Inside, zagrało jeszcze kilku całkiem całkiem nieźle. Wszyscy bawili się pięknie, muzycy mieli podobną radochę z grania jak publika ze słuchania.
Więcej takich imprez
ciemno tam było jak...
więc zdjęcia nie za dobre, ale są