Moim zdaniem sprawa jest trochę bardziej złożona, a wymienione przez Was czynniki są częścią większego problemu, obejmującego nie tylko muzykę ale też literaturę, kino i być może inne dziedziny. Skupię się jednak na muzyce.
1. Muzyka jako taka nie jest już w modzie. Pisałem kiedyś, że w WB badania wykazały, że młodzież całego kraju przeznacza na muzykę kilkakrotnie mniejsze fundusze niż 30-40 lat wcześniej. Teraz ich kieszonkowe pochłania telefonia komórkowa i związane z nią gadżety. Z własnego doświadczenia wiem, że znaczny odsetek rozmów młodzieży kręci się właśnie wokół telefonii. W latach 60-tych i wczesnych 70-tych to właśnie młodzi byli tymi, którzy finansowo napędzali przemysł muzyczny i po trochu żyli muzyką. Tamto pokolenie z wiekiem częściowo od muzyki odeszło, a nowe nie przejęło jego roli. Ostatecznie doszło do tego, że MTV odchodzi od grania muzyki, bo przestaje ona być opłacalna.
2. Żyjemy coraz szybciej a muzyka wymaga skupienia. Jest spychana w tło, słuchana przy okazji, w krótkiej przerwie itd. To sprawia, że ogólnie chętniej sięga się po rzeczy łatwe: częściowo dlatego, ze nie przywiązuje się do tego wagi, częściowo dlatego, że właśnie takie dźwięki nie przeszkadzają. Jak dzisiejszy 18-latek może się wczuć w klimat dźwięków bardziej wymagających, jeśli co 5 minut wysyła albo odbiera SMS-a?
3. Wspomniana przez Roberta dominacja na rynku muzycznym kilku bezwzględnych gigantów wydawniczych nastawionych na szybkie i pewne pieniądze. Wraz z rozwojem mediów (szczególnie MTV na przełomie lat 80-tych i 90-tych) image wykonawców kompletnie przesłonił wartość artystyczną i to na nim się bazuje. Niegdyś można było dobrze zarobić stawiając przed słuchaczem muzyczne wyzwania, prowokując intelektualnie itd. Dziś zarabia się schlebiając bieżącemu gustowi mas czyli idąc po linii najmniejszego oporu. Zawsze lansowało się głównie tych, których wygląd i stylistyka wpisywała się w popularne trendy. Ale kiedyś wytwórnie próbowały te trendy kształtować, wyprzedzać, szukać nowych dróg. Dziś są rozpaczliwie zachowawcze i wydają muzykę na wczoraj, zamiast na jutro. Skutkiem jest stagnacja w ciągu ostatnich lat w porównaniu z imponującym rozwojem minionych dekad. I muzyczna jednorazowość. Popularne hity z lat 60-tych i 70-tych to przeważnie piosenki, które wciąż się bronią po latach i sprawdzają w radiu. Po większości dzisiejszych hitów sezonu ślad nie zostanie za 5 lat.
4. Sprzężenie postępujące: negatywna sytuacja bieżąca nie przyciąga do grona twórców muzyki takich osobowości jak kiedyś, w każdym razie nie w takiej ilości. Szczególnie w rocku: jeśli porównać czołowych wykonawców lat 60-tych i wczesnych 70-tych z nowymi rockmanami, to widać, że niestety straszna hołota się dorwała do żłobu. Dlaczego najbardziej czekamy na nowe płyty 50 i 60-latków, a nie 20 i 30-latków? Nie tylko z sentymentu, po prostu ci pierwsi mają często więcej do powiedzenia. Ba - oni przynajmniej wiedzą, ze powinni coś powiedzieć, ze taka jest rola muzyki.
5. Krytyka muzyczna spadła na łeb. Możemy się śmiać z tego, że Rolling Stone kiedyś mieszał z błotem tak ważne grupy jak Led Zeppelin, ale fakt, że się ośmielał iść wbrew masowemu gustowi był jednak pozytywny. Krytycy mogli być tępymi filistrami, mogli mieć uprzedzenia jak Himalaje ale byli w swych poglądach szczerzy. Nie przyklaskiwali temu, co popularne, tylko dlatego, że popularne. A dziś? Widzę taki schemat: młoda kapela, gra lepiej czy gorzej swoje. Łapie przebój, kolejna płyta sprzedaje się dobrze, robi się o nich głośno. Następną płytę projektują już pod kątem przebojów, wytwórnia zmienia im stroje i fryzury, przepuszcza ich przez machinę i po roku wyglądają i grają tak jak wszystkie inne grupy znane z radia. Inteligentna prasa muzyczna powinna ich za to zmiażdżyć, wdeptać w ziemię za utratę tożsamości. A co robi ta prasa? Pisze: "super, dojrzeli i umiejętnie pogodzili swoją oryginalną stylistykę z melodyjnością, przebojowością i aktualnymi trendami". Tak właśnie promuje się przeciętność.
6. Jeśli chodzi o rocka, to moim zdaniem wiele złego zrobił punk. Jego pierwszy zryw był szczery i miał swoją wartość, niestety jego spuścizna okazała się druzgocąca dla muzyki. Choć był tylko o dekadę z hakiem młodszy od klasycznego rocka, jego geny okazały się znacznie mocniejsze i zepchnęły na margines inne podgatunki. Po jakimś czasie powrócił drugą falą czyli grunge'm. W zasadzie większość dzisiejszych grup, które słyszę w radiu, nawet pop-rockowych świadomie lub nie opiera się na tamtych schematach, akordach itd. Siła emocjonalna tamtej muzyki była ogromna, natomiast wyprane z tych emocji, wygładzone i kopiowane tamte elementy brzmią prymitywnie i moim zdaniem nie da się na nich budować ciekawej muzyki rozrywkowej, tak jak dało się ją budować na schematach lat 60-tych. Od strony ducha punk również nie zostawił dobrego spadku. Punkowa ideologia to bunt, ale bunt dość szczególny, bo (w odróżnieniu od klasycznego rocka) mocno podszyty cynizmem. Ten cynizm nie robi dobrze dzisiejszej muzyce.
Drugą tragedią był dla muzyki popularnej rozwój elektroniki. Niestety poza niewielkim gronem osobowości korzystających z jej dobrodziejstw w twórczy sposób, cała masa polega na jej najprostszych funkcjach - topornym zastąpieniu partii ludzkich automatycznymi. W rezultacie muzyka pop stała się tak banalna i mechaniczna a 90% popowych piosenek to wokal plus akompaniament z puchy, którego nie da się słuchać, który swą tępą powtarzalnością zabija ducha muzyki i odzwyczaja biernego słuchacza od oczekiwania od muzyki jakichkolwiek emocji poza płytką, jednorazową satysfakcją.
7. Siła promocji wytwórni jest tak duża (punkt 3), że młodzi często nie uświadamiają sobie, że jest coś poza kilkoma ogólnie znanymi skrajnościami . Jeśli nie pasuje im powiedzmy prymitywny radiowy pop, to automatycznie sięgają po np. metal, który w ich rozumieniu jest jedyną alternatywą. Albo zwracają się w stronę jakiejkolwiek innej muzyki o zdecydowanym nastroju: mrocznej, zbuntowanej itp., w przekonaniu, ze ten wybór czyni ich bardziej oryginalnymi. Kompletnie nie zdają sobie sprawy z tego, że znaczna część tej opozycyjnej wobec popu muzyki została dokładnie tak samo wylansowana i zaprojektowana z myślą o nich - duszyczkach lekko zbuntowanych ale zbyt leniwych by szukać głębiej i w przewidywalny sposób chwytających pierwsze alternatywne hasło jakie im wytwórnia rzuci.
8. Na koniec - pomijając wszystko inne, myślę, że to co było w tamtych magicznych latach zdarza się tylko raz za życia danego pokolenia. Był czas, kiedy muzyka królowała w całej zachodniej cywilizacji i cieszmy się z tego. Ten pionierski okres inspirował, przyciągał talenty. Dziś, kiedy tyle już było, coraz trudniej zrobić coś nowego, a zarazem sensownego i możliwego do uchwycenia dla szerszej publiczności. Wtedy było pięknie, bo można było robić rzeczy absolutnie nowe, absolutnie wspaniałe a jednocześnie absolutnie naturalne. Pokłady klejnotów leżały na powierzchni ziemi i można było nabierać garściami. Dziś trzeba dobrze pokopać wgłąb. Dla mnie to ok - kopmy.