A propos Kotzena i sluchania muzyki.
Moim zdaniem - nie dziennikarza- jest tak;
Z muzyka ( i jej sluchaniem) jak z kazdym innym przedmiotem w szkole;
jednym wystarcza godzina tygodniowo, a innym 4 godziny codziennych korepetycji nie pomoga i "konia z rzedem" temu kto uczciwie potrafi zaliczyc sie do tych pierwszych. Jest jednak istotna powazna roznica pomiedzy muzyka a innymi dziedzinami. W muzyce najwyzszym i w zasadzie jedynym bezdyskusyjnym kryterium jest "podoba sie lub nie podoba sie" - w matematyce np juz nie. I dlatego wypowiedzi oraz sugestie wszelkiej masci "specjalistow od sluchania" mozna spokojnie pominac , zignorowac (jezeli nie zawieraja konkretnych analiz dotyczacych czy to formy czy technik wyrazowych- bo te beda interesujace dla profesjonalistow) z jednego prostego powodu; sa one calkowicie subiektywne i odzwierciedlaja tylko i wylacznie preferencje ich autora. I najmniejszego znaczenia nie ma tu tzw. osluchanie nawet 50 letnie z powodu wspomnianego wyzej a takze, poniewaz nie jest ono w zaden sposob niezbedne by odczuwac przyjemnosc jaka dostarcza nam sluchanie muzyki.
Oczywiscie zawsze to przyjemnie gdy trafiamy na kogos kto ma podobna wrazliwosc lub tez stanowi inspiracje do poznawania nowych rzeczy, jednak fakt, ze istnieje rowniez spore grono osob naszych gustow nie podzielajacych, nie powinien nam w zaden sposob spedzac snu z powiek.
Odrebna "dziedzine wiedzy" stanowia opowiesci kto z kim sypia ,kiedy dokladnie spadl ten samolot i kto byl na pokladzie, jednak znajduja sie one raczej w centrum zainteresowan kienteli wszekiego rodzaju "tabloidow" niz wielbicieli muzyki jako takiej.
I znowu moim zdaniem; mozna latwo stworzyc emocjonalnego "knota" po smierci przyjaciela lub genialne dzielo na zamowienie i dla kasy.
Mam cicha nadzieje, ze moja wypowiedz nie zostanie potraktowana jak atak na kogokolwiek , chociaz uczciwie przyznaje , ze jezyk mnie swierzbi....