autor: Marciniasty » listopada 18, 2009, 10:32 pm
Jestem bezkrytyczny wobec mojego idola! Szalony Albinos jest najlepszym przykładem człowieka żyjącego graniem. Po pierwszym koncercie Johnny'ego napisałem sobie tak: Spełniło sie największe muzyczne marzenie, nigdy w życiu nie byłem na takim koncercie, nigdy w życiu już pewnie nie będę. Teraz jakikolwiek koncert na jaki pojadę będzie co najwyżej dobry.
I to wciąż trwa!!! Po moim idolu, nawet schorowanym, poprzeczka jest zawieszona mega wysoko!
Nie mam co wymyślać dalej, po prostu powtórzę odczucia z Pragi, bo jeśli o czucie i wiarę chodzi, Poznań nie różnił się prawie niczym, może jedynie z uwagi na gorszy stan zdrowia, jeszcze bardziej chwytał gra za serce. Twarz Johnny'ego, choć zmęczona, pełna emocji przy niemal każdym dźwięku, Serce boli jak widze kroki starca, ale kiedy chwycił gitarę odmłodniał o 20 lat!!!!! Hideaway, She likes to boogie real low, Blackjack, Miss Ann - to tylko niektóre utwory. Johnny pokazał, że wiek to nie jest absolutnie problem, by wstrząsnąć słuchaczami swoją gra na gitarze.
Powtarzam się, ale ciul z tym. na naszych oczach działa się historia! Dla mnie to chwila magiczna. Warta każdych pieniędzy, wyrzeczeń, niewygód. Móc poczuć te wibracje, zobaczyć człowieka, który od dekad wywoływał u ludzi ciarki swoją muzyką!! Po raz drugi spełniło się moje największe, najprawdziwiej szczere marzenie muzyczne, kulturowe.