autor: Góri » listopada 10, 2009, 7:37 am
Fot. Jarosław "Nordyk" Grabarek
To nie był koncert z tych, co to człowiek jeszcze długo po tym jak wybrzmi ostatnia nuta, nie może się pozbierać. Widać było, że sami artyści mają dużą frajdę z takiego ze sobą muzykowania. Wiele było w tym swobody i przestrzeni, nie zawsze do końca "zagospodarowanej". Na scenie "Komedy" brzmiał wczoraj przede wszystkim blues. Z oczywistymi wpływami muzyki gospel, ale i jazzu (jakże by inaczej), a nawet fusion. Piękne były te gitarowe "wstępy" do Please Send Someone To Love czy pieśni Hank'a Williams'a The Angel Of Death. Miło było także posłuchać psychodelicznego "odjazdu" z cytatami z Purple Haze czy I Don't Need No Doctor zagranego na pierwszy bis. Z muzyków towarzyszących Scofield'owi na wyróżnienie zasługuje z całą pewnością Jon Cleary, pięknie nie tylko grający na instrumentach klawiszowych, ale i doskonale śpiewający.
Nie wiem, czy powinni żałować Ci, których nie było. Ja bym żałował.
Sebastian Górski