No więc tak ... w wielkim skrócie :
Byłem, posłuchałem, zobaczyłem. A teraz postaram się być obiektywny
1. Eddie Jobson ... absolutny magik skrzypiec i znakomity klawiszowiec.
Udowadniał to wczoraj prawie w każdym utworze, z wyjątkiem jednego - nie powinien grać skrzypiec w "Red" (choć to oczywiście tylko moje zdanie). Jakoś się te skrzypki w "Red" nie kleiły z pozostałymi instrumentami, choć z drugiej strony - gitara jeszcze mniej się kleiła - ale o tym później.
2. John Wetton - był wczoraj w wyjątkowej formie wokalnej. Szczerze mówiąc najlepszej formie wokalnej od wielu lat. Śpiewał mocno, czysto ... dokładnie. Jeśi chodzi o basówkę - brzmiał znakomicie, choć ja osobiście zdjąłbym trochę niskich częstotliwości a wysycił środek - ale to już jest czepianie się szczegółów. Generalnie - Wetton wypadł klasowo !
3. Marco Minneman - dla mnie objawienie wczorajszego wieczoru, wcześniej gościa nie słyszałem ... Znakomity, powtarzam ZNAKOMiTY bębniarz. Fantazja, wyobraźnie muzyczna + świetna technika. Naprawdę muszę się rozejrzeć za jakimiś nagraniami z jego udziałem. Jego solówka byla jednym z jaśniejszych punktów wieczoru ...
4. Tony Levin - kocham gościa bezkrytycznie. W zasadzie poszedłem na ten koncert zwłaszcza z jego powodu, żeby go zobaczyć - uścisnąć dłoń, zdobyć autograf itd.
Muzycznie - to po prostu wybitny muzyk i kropka. Szkoda, że wczoraj mało było jego grania w tej muzyce. Cały koncert grał na sticku, ale grał niewiele. Najpiękniejsze co zrobił - to duet z Wettonem grającym na gitarze elektro-akustycznej, kiedy wykonali wspólnie "Book Of Saturday" ... wtedy ten stick się wreszcie odezwał - soczyście i klarownie ... W pozostałych numerach był nieco z tyłu ... "robiąc" muzyczne tło dla pozostałych.
5. Greg Howe - największe rozczarowanie ... żeby nie powiedzieć, że porażka. Byłem (dalej jestem) zszokowany tym co pokazał ten (skądinąd naprawdę znakomity) gitarzysta. Nie wiem, co mu się stało - czy to kwestia repertuaru, czy złego dnia (wątpię) ... nie wiem. Grał fatalnie ... niedokładnie, nierówno, niemuzycznie, poza klimatem. Skopał "Starless" i parę innych rzeczy, a dźwięków intro w "Red" po prostu w ogóle nie umiał ... zawiodłem się na nim. Odniosłem wrażenie jakby się nudził na scenie, a jednocześnie lekceważył to co gra ... bardzo nieprofesjonalnie to wyglądało. A przecież gość, kurde - potrafi grać ... co się stało ?
6. Jako całość ... muzyka którą kocham, zagrana przez gości których uwielbiam ... ale - chyba powinni zrobić kilka prób więcej przed wyjściem na scenę w tym repertuarze W paru miejscach "pływali" - nie do końca pewnie zagrane były końcówki i aranże niektórych kluczowych przejść ... W zasadzie sytuację ratowali Eddie i Wetton, którzy w kawałkach U.K. dawali wyraźne znaki pozostałym - co i jak ... No ale chyba Panowie po prostu nie bardzo mieli kiedy się spotkać i pograć, poza tym na co dzień przecież razem jednak nie grają ...
W skali od 1 do 10 ... 7 z plusem.
Plus za wokal Wettona - dawno tak nie śpiewał ...
P.S. Oskar był zachwycony ... zwłaszcza, że dostał autograf z dedykacją od "wujka" Tony'ego