Wreszcie mam chwilke, wiec pozwolcie, ze napisze kilka slow na temat srodowego, wroclawskiego wydarzenia.
Przede wszystkim chcialem podziekowac Jurkowi Siminskiemu z Bluesfactory.pl, za swietna wspolprace! To dzieki niemu mialem okazje zaprosic zespol do studia, a Was wszystkich do udzialu w konkursie!
Po przyjezdzie chlopakow do Radia, pierwsze co mnie uderzylo to niezwykla otwartosc i sympatycznosc kazdego z osobna. Na chwile przed wejsciem usiedlismy na spokojnie, pogadalismy tak, jakbysmy znali sie ze sto lat. Potem wzorowa postawa podczas calej audycji i wspaniale rozmowy, a dodatkowo dwa, genialnie zagrane numery, ktore Jason wykonal na gitarze akustycznej! Wierzcie mi, na zywo, po prostu widac wielki talent! Tym bardziej z metrowej odleglosci
Co do wieczornego koncertu. Szkoda, ze tak malo osob zdecydowalo sie wybrac na takie granie. Mam nadzieje jednak, ze praca od podstaw nie idzie na marne i nastepny koncert witac bedzie wieksza ilosc sluchaczy. Nie zmienilo to naszczescie nastawienia zespolu i tych, ktorzy do klubu przybyli.
Od pierwszych do ostatnich nut zespol gral z tak niesamowita energia, ze zastanawialem sie jak to jest mozliwe, by w trzy osoby wytworzyc takie napiecie miedzy muzykami a sluchaczami. Wiekszosc utworow pochodzila z plyty "The Joker" bylo kilka coverow, kilka utworow z nadchodzacej plyty (btw. uwaga na premiere w Radio Luz
). To co jednak najwazniejsze umiejetnosci techniczne byly na najwyzszym poziomie! I to w niezwykle mlodym wieku dwoch muzykow! Dodam jeszcze, ze brzmienie po prostu zabijalo... Ogromny wzmak do basu Marshalla nadawal temu instrumentowi piekne okragle i pelne brzmienie z ciekawa gora, niezwyklej srednicy, customowe gary dudnialy jakby sam diabel w nie walil, a na dokladke orginalne Plexi na dwoch glosnikach 4x12!!!!!!! Uffff....
Tak jak wspomnieli poprzednicy, chlopaki biegali, skakali, spiewali, grali cudne solowki, a gdy na chwile schodzili ze sceny widac bylo jak wiele energii zostawiaja na scenie!
Chcialbym powiedziec jeszcze o jednej rzeczy. Byc moze czesc z Was uzna to za minus, brak kreatywnosci czy co tam jeszcze, ale.... Chlopaki zagrali Led Zeppelin "Medley" czyli smyczkowa (sic!) czesc Dazed and Confused z zejsciem na solowke, How many more times, Moby Dick i kilka dodatkowych smaczkow. Wierzcie mi, lub nie, ale ja czulem ducha sterowca!!!! Polecam kazdemu milosnikowi LZ. Ciary M U R O W A N E !!
Podsumowujac. Nie isc na taki koncert to powazny grzech zaniedbania! Tak jak przed koncertem powiedzial Gabriels, kto wie, czy za 5 min. to nie bedzie swiatowa pierwsza liga i wtedy.... coz moze scenariusz Joe B. sie powtorzy? Mam nadzieje, ze nie. Zreszta wspomniana serdecznosc chlopakow wskazuje na zupelnie inny scenariusz!
IDZCIE, IDZCIE... i sluchajcie!!!!!!!!!!!!!! Aha i na koniec powiedzcie, "is it loud enough??"