Byłem. No i nie wiem, nie wiem...
Panowie dają ognia, graja ostrzej i głośniej niż przypuszczałem, ale niestety mniej finezyjnie niż to co znam z płyt. I gdy się zna na pamięć pewne nutki, to porównania nieuniknione - tu czegoś zabrakło, tu coś inaczej...
A gdy już czasami klimat zbliżał się do wymarzonego, wchodził wokal Andy'ego i złudzenia pryskały
Wybór utworów niezły (była oczywiście Persephone, nieco niedorobiona, był zwariowany i jedyny w swoim rodzaju Vas Dis, Runaway z mojej ulubionej płyty New England, był świetnie wykonany Phoenix) ale za dużo nierozpoznawalnego hardrockowego łojenia.
Dla starych pierników sentymentalny koncert wart wydanych pieniędzy, ale jak to młodsi odbierają to nie jestem pewien...
Muddy Mannien, Andy Powell, Bob Skeat
Joseph Crabtree