Witam.
Jako muzyczny pedagog czuję się jakby mimochodem wywołany do tablicy.
Moi drodzy nie będę tutaj pisał co jest bluesem a co nie jest ani co jest w tym gatunku najważniejsze czy emocje czy technika czy może choreografia?!
Długo można by o tym pisać...
Chciałem się odnieść na początku do spraw związanych z Bolesławcem i z warsztatami Bluesem nad Bobrem.
No właśnie tego bluesa tam jest niewiele, kiedyś były to warsztaty sensu stricto bluesowe, teraz są warsztatami po prostu muzycznymi (bluesowymi sensu largo).
Dlaczego? Powodów jest zapewne kilka.
Po pierwsze brak dłuższych tradycji bluesowych w Polsce zaowocował brakiem prawdziwie bluesowej kadry pedagogicznej. Taki jest fakt.
Do prowadzenia zajęć zapraszani są wspaniali muzycy, naprawdę ścisła polska (a może i europejska) czołówka. Jadnak nie są to muzycy
bluesowi. Oczywiście potrafią znakomicie zagrać ten gatunek ale często nie znają standardów lub po prostu nie chcą ich grac.
Po drugie blues może się wydawać mało atrakcyjny dla młodych, nabuzowanych hormonami oraz entuzjazmem do szybkiego i głośnego grania ludzi. Bardziej imponuje młodym kciukowanie czy oburęczny tapping niż znakomity groove czy oszczędne (ale logiczne i piękne) frazowanie. Dlatego, aby przyciągnąć młodzież zapraszani są muzycy typu "wymiatacz" albo "jazzman" którzy grają wspaniale, ale rzadko kiedy bluesa.
W mojej opinii najbardziej bluesowymi nauczycielami na BnB 2009 byli Roman Puchowski oraz Jacek Jaguś.
Co do jam session (bo blues- to ono raczej nie było) to zgadzam się że momentami panował na scenie chaos. Jednak kadra pedagogiczna podjęła problem kultury scenicznej oraz fundamentalnych zasad wspólnego muzykowania w postaci 2 godzinnego wykładu obowiązkowego dla wszystkich. Byc może za rok będą wyznaczone dyżury dla prowadzących aby moderowali jam session w określony wieczór.
Myślę, że Lauderdale wyraża zbyt kategoryczne poglądy w stylu
"traumatyczne (ha ha ha ) jam session". Jednak rozumiem co miał na myśli oraz uważam, że powinniśmy dążyć do bardziej kulturalnego i nieegoistycznego grania. Niestety większość z nich tak właśnie wygląda, chyba, że są moderowane tak jak np. w Harendzie. Pamiętajmy jednak że są to w większości młodzi ludzi którzy dopiero się uczą, nie oceniajmy ich tak srogo... Dajmy im dobry przykład swoim występem, grajmy nie za głośno, selektywnie, na trzeźwo i schludnie ubrani.
Co do kadry to też czasem przesadzała z głośnością, dając mylne wyobrażenie młodzieży "że tak właśnie trzeba". Wybaczcie ale nie będę się szamotać ze starszymi kolegami belframi o to że są stanowczo za głośno, sami sobie wystawiają złe świadectwo.
Kiedyś postanowiłem spisać moje 18letnie doświadczenia z jamów i powstał taki "elementarz jamowicza" który przytaczam niekiedy moim studentom i sam go przestrzegam (być może jest niekompletny ale wystarczający)
Dla zainteresowanych
http://www.harmonijka.mud.pl/index.php?r=79&l=pl
Co do wypowiedzi Witka B. to pamiętajmy, że na sto kilkanaście osób rzadko będzie nawet połowa bluesowych purystów. Zwykle będą to ludzie którzy chcą szybko i efektywnie nauczyć się grac szybko i efektownie
Niestety dominuje w Polsce głośne granie, co do emocji to jest to znacznie wyższy poziom wtajemniczenia niż np ciche lub zwyczajnie równe granie perkusisty i basisty (a tego często brakuje). Więc nie oczekujmy od młodych ludzi, że zagrają aż nam ciarki po plecach przebiegną. Niech najpierw młodzi opanują podstawy, a później oczekujmy od nich kunsztu tj emocji
Moim zdaniem prawdziwy blues (bez względu na definicję) jest dla ludzi bardziej dojrzałych ceniących umiar w dźwiękach czy wyraźniejsze emocje. Nie oczekujmy tak dojrzałego podejścia od początkujących instrumentalistów.
Co się tyczy Huberta - 12 letniego gitarzysty to ma on potencjał ale w mojej opinii powinien być on poprowadzony przez mądrego nauczyciela-gitarzystę. Jeśli ktoś mu klaszcze i mówi jaki jest świetny kiedy się wygina i skacze po scenie zamiast po prostu grac, to nie jest wina jego samego ale osób które go otaczają i zamiast nagradzać go dobrym słowem za muzykę, nagradzają go za popisy choreograficzne i "stylowe miny". Wg mnie to wyrządzanie krzywdy osobie która chce na poważnie grac. To jego opiekunowie i częściowo my kształtujemy go, oklaskując to co robi (lub to czego nie robi).
To bardzo młody człowiek który jeszcze nie wie gdzie podążać i jaką drogą a robienie z niego młodej gwiazdy to błąd który obróci się przeciwko Hubertowi, a tego byśmy przecież nie chcieli.
Moim zdaniem powinien mieć dobrego nauczyciela np. Jacka Jagusia który nie dość że wie jak grac bluesa (oraz inne gatunki), wie jak uczyć to na dodatek posiada niezwykle rzadką cechę: wielką kulturę sceniczną.
Myślę, że najlepszą wskazówką dla Huberta będzie pracowitość i pokora a w połączeniu z jego zdolnościami powinno to wszystko szybko zaowocować.
B&B napisał
"Obejrzałem kilka fragmentów tego jam session z Hubertem - L. Cichoński z uśmiechem na ustach obserwował i chyba podobało mu się to zaangażowanie młodych muzyków (choć mógł to być uśmiech pobłażliwości) ale Boruta nie wytrzymał i zarządził 'time'."
Owszem zasugerowałem zakończenie utworu, bowiem trwał on grubo ponad 15min, każdy zagrał co najmniej po 3 solówki no i zdaje się że chłopcy nie wiedzieli jak skończyć.
Trzeba szanować publiczność dla której się gra i jeśli zaczynamy się powtarzać to już powinniśmy sfinalizować utwór. Poza tym nie ukrywam, że (za-)głośne i (za-)długie utwory mogą zmęczyć i nie jestem odosobniony w tym przekonaniu.
Moi drodzy, tak naprawdę jesteśmy pierwszym pokoleniem które może dać młodym ludziom dobry przykład, czego słuchać, co i jak grac.
Ciesze się, że będę mógł uczestniczyć w projekcie Akademia Bluesa, gdzie stawiamy właśnie na młode pokolenia, na "edukację w bluesie" i na promowanie wartościowej muzyki.
Razem z Jackiem postaramy się dowieść że to co dzisiaj słyszymy w komercyjnych stacjach radiowych to gatunki które powstały dzięki muzyce bluesowej.
O naglącej potrzebie edukacji młodzieży monitowałem już w Olsztynie chyba w 2003r na spotkaniu tuż po wykładzie Marka Jakubowskiego w ramach ONB. Powinniśmy pokazywać młodym ludziom właściwe wzory zachowań na scenie, podsuwać rozmaite płyty i rozmawiać o muzyce. Uważam że to jest właściwa choć zapewne nie jedyna droga.
Naprawdę bardzo się ciesze, że powstaje coraz więcej festiwali, warsztatów i projektów edukacyjnych które pozwolą pokazać młodym zbuntowanym ludziom co to jest blues, dlaczego warto go słuchać i że dosyć łatwo można nauczyć się go grac. Mam nadzieje, że wkrótce się spotkamy i porozmawiamy, wymienimy myśli oraz idee na powyższe tematy.
(ale się rozpisałem
)
Trzymajcie kciuki za
naszą wspólną Akademię Bluesa. Do zobaczenia!